31 stycznia 2016

Rozdział 17 - Odkryta Karta.


*Levy*

  - Mówiłaś, że mniej więcej wszystko rozwiązałaś, prawda? - zapytał Gajeel, marszcząc przy tym czoło. Byłam lekko oszołomiona porządkiem w jego mieszkaniu, ponieważ myślałam, że każdy facet to flejtuch. Tak samo jak Noe albo mój ojciec. Także nie spodziewałam się raczej idealnie ułożonych książek, czy chociażby uporządkowanych ubrań. Nie należy oceniać książek po okładce, czyżbym pochopnie nadała mu plakietkę diabła?
  - Nie do końca. Brakuje mi zeznań Kagury i Lyona, żeby poskładać to lepiej niż teraz – mruknęłam speszona obecnością brata.
  - Nieważne, mów co wiesz – oznajmił. Zaczęłam świdrować wzrokiem braciszka. To są sprawy magów, więc nie powinien tu być. Niedoświadczonych co prawda, ale jednak magów. Cywile od lat nie mogą się w nie mieszać. On tylko wzruszył ramionami, tak jakby mu wszystko wisiało. Prychnęłam. Gajeel przy nim jest aniołkiem. I z jakiegoś powodu taka myśl mnie śmieszy.
  - Można powiedzieć, że wszystkie dotychczasowe wydarzenia mają powiązanie. A ściślej mówiąc osobę z nimi związaną – zaczęłam z podekscytowaniem.
  - Możesz wreszcie powiedzieć jaką? Od razu przejdź do rzeczy, bo zbyt się nad tym rozwodzisz – wtrącił Redfox. Noe poklepał go po plecach.
  - Nie przejmuj się, ona tak po prostu ma. - Zabiję ich. Zabiję ich obu, a później ukryję w naszym ogródku. O ile mamy ogródek.
  - Zeref – wymamrotałam z lekko urażoną dumą.
  - Ten czarny mag? - spytał czarnowłosy.
  - Tak, ten czarny mag – odpowiedziałam, starając się ignorować brata, który poprawiał swojego błękitnego irokeza. No i niegrzecznie zaglądał do każdego zakamarka mieszkania gospodarza. Muszę zapytać później matkę dlaczego wyrósł na takiego lalusia.
  - Pamiętasz jak zaatakowała mnie kukiełka? - Starałam się kontynuować część wyjaśnień. O ile się nie myliłam, to co ma ze sobą związek jest bardzo ważne.
  - Raczej trudno o tym zapomnieć. Tamtego dnia dowiedziałem się, że jestem pomiotem szatana, diabła i nie wiadomo czym jeszcze – mruknął Gajeel, czułam, że zaczynają mnie piec policzki.
  - Ciągle powtarzała coś o Zerefie, że wszystko idzie zgodnie z planem i robiła to dokładnie tak jakby z nim rozmawiała. To cud, iż wytrzymałam tak długo pod wpływem jej magicznych mocy. Później urwał mi się film i tu wkraczasz ty, Gajeel. Muszę mieć lepszy obraz sytuacji. Czy zanotowałeś coś szczególnego kiedy byłam nieprzytomna? Oczywiście mam na myśli tamten dzień. - Wbrew pozorom te pytania są bardzo ważne. Dzięki temu będę miała lepszy pogląd na sytuację.
  - W sumie to było takich kilka. Rozwalony salon, miotły na podłodze, skrzypiące mocniej niż zazwyczaj schody i podejrzenia wobec konkretnej osoby. Oczywiście zapach... Moment. No tak zapach! - Prawie zapomniałam, że smoczy zabójcy mają nadnaturalny węch.
  - Jaki był to zapach? Potrafisz go określić słowami? - zapytałam.
  - Lód, proszek i jedwab – powiedział. Miałam ochotę wrzeszczeć. Chociaż... Lód? Proszek? Tak, dokładnie te dwie opcje pasują, ale co miałby do tego jedwab?
  - Kogo podejrzewałeś? - W sumie to się domyślałam, ale trzeba mieć tą pewność.
  - W pierwszej chwili myślałem, że to Blair Haodyn, no wiesz ex Graya.
  - Ta sama, przez którą emuje? - wtrącił Noe.
  - Tak ta sama – odpowiedzieliśmy równocześnie poirytowani.
  - Dzięki za wskazówki. Mogę mniej więcej poskładać o wiele lepiej wszystkie wydarzenia. - Myśl Levy! Pomyśl intensywniej. Skup się! Skup! Jeżeli coś pominiesz będzie źle!
  - Od Kagury słyszałam o zaginięciach magów w katedrze Cardia. Nie mam zbyt wielu informacji, ale wiem, że owe zaginięcia odwracały naszą uwagę od fałszywej rady. Prawdopodobnie planowano to latami, inaczej nie poszłoby im, aż tak dobrze. Wadliwie faza ta szybko się zakończyła przez Kagurę i Lyona, którzy wyłapali sprawców w ekspresowym tempie. - Tak na początek sprawa odbywająca się w Katedrze Cardia. Dlaczego wielu doświadczonych magów poległo, pomimo że mieli większe doświadczenie niż Kagura czy Lyon?
  - Czyli przynajmniej wiemy, że nasz przeciwnik ma anielską cierpliwość - prychnął Gajeel i przewrócił oczami. Niezrażona jego zachowaniem postanowiłam kontynuować temat.
  - Ponieśliśmy jednak klęskę na tym polu, ponieważ straciliśmy część doświadczonych magów, bo są uwięzieni w jakimś nieznanym nam rodzaju lodu. Natomiast mistrzowie muszą przekazać sprawę radzie. Jeżeli już to zrobili nic niestety nie wskóramy - westchnęłam zdemotywowana. Pewnie już to zrobili, a jeżeli naszym przeciwnikiem jest rada ponieśliśmy klęskę w pierwszej bitwie. 
  - Trzeba założyć, iż mistrzowie mogą z nią współpracować świadomie. Pamiętacie? Zaginięcia odwracały skutecznie naszą uwagę od pewnych skandalicznych postanowień rady, które w tamtym czasie zostały wprowadzone. Niestety nie przewidziała ona, że ich pionki zostaną tak szybko wyłapane, więc musiała przyśpieszyć swoje działania. Efektem tego wszystkiego była kukiełka, która zakradła się do mojego domu, żeby przekazać informacje. Prawdopodobnie uważali, że dom będzie akurat pusty. Co prowadzi do prostego wniosku, prawdopodobnie w naszym otoczeniu jest szpieg. - Przerwałam ja też kiedyś muszę porządnie odetchnąć i wziąć łyk kawy lub herbaty.
  - Szpieg? W takim razie kim może być? - Padło oczywiste pytanie. Nawet nie wiem kto je zadał.
  - I tu wkraczasz ty, Gajeel. Przypomnij sobie dzień, w którym zaatakowała mnie kukiełka – mruknęłam, czując nieprzyjemną suchość w gardle.
  - Och, czaję. Zastanowię się nad tym. Nudzi mnie już ta dyskusja, a akcję w szkole znam na pamięć. Nie musimy teraz o tym rozmawiać i tak zdradziliśmy za dużo cywilowi – powiedział czerwonooki. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.
  - Noe, mógłbyś wyjść? Musimy porozmawiać na osobności – westchnęłam ciężko. Przeszkadzał nam w wymienieniu kilku uwag.
  - Mógłbym, ale musisz sprzątać mój pokój przez trzy miesiące – rzucił z cynicznym uśmiechem, pokazując mi trzy palce. Bezczelność! Mógłby chociaż umyć ręce! Ech, chyba trzeba się zgodzić na te warunki. Przytaknęłam. Wolałabym, żeby nie wtajemniczał w tą sprawę rodziców.
  Gajeel poszedł wskazać mojemu bratu drzwi i po raz pierwszy nie miałabym nic przeciwko, żeby palnął jakąś ze swoich głupich uwag. Mojemu bratu przydałby się taki zimny prysznic.
  - Zaczynam cię rozumieć. Masz ciężko kolego – usłyszałam i miałam zamiar kogoś rozerwać. No nie! Każdy z osobna jest irytujący! I jeszcze będą mi tu siły łączyć? Mowy nie ma. Coś się wymyśli. Wdech, wydech, wdech, wydech. Uspokój się. Od kiedy są w takich dobrych stosunkach? Czyżbym faktycznie coś przegapiła?
  Po wyjściu brata zauważyłam, że moja kawa się skończyła. Westchnęłam. A tak chciało mi się pić. Przygryzłam wargi. Jedwab, jedwab. Kto mógłby z mojego otoczenia nosić jedwabne ubrania? Juvia? Odpada. Z tego co wiem pochodzi z ubogiej rodziny i utrzymuję się sama. Nie zarabia zbyt dużo, więc noszenie jedwabnych ubrań sprawiłoby, że nie miałaby z czego wyżyć. Erza? Nie, co prawda ma jedną jedwabną suknię, ale praktycznie chodzi cały czas w zbroi. Kagura? Też odpada. Nie przepada za radą, policjantami i ludźmi, którzy wykonują podobne zawody. W Magnolii takie organy nie są zbyt dobrze zorganizowane. Gajeel? Wyeliminowany. Z oczywistych względów. Chwila... Jest taka jedna osoba, która może sobie pozwolić na takie ubrania. To takie oczywiste! Cholera! Myślałam, że nigdy z nią nie będę musiała normalnie rozmawiać.
  - Lucy – wysyczałam bezgłośnie i właśnie w tym momencie do salonu powrócił Gajeel.
  - Czy coś się stało? - mruknął. Wzruszyłam ramionami. Niby co się mogło stać przez trzy minuty?
  - Nie, dosłownie nic. Chcesz zapytać czemu przepisałam inne zapiski z tamtej biblioteki, prawda? - Raczej zgadywałam, bo nigdy nie mogłam rozgryźć co siedzi w głowie Gajeela Redfoxa.
  - Dokładnie. Czemu przepisałaś jakieś zapiski, które nie miały nic wspólnego ze Spec Misją? - Przewróciłam oczami. Trudno będzie mu to wytłumaczyć.
  - Dla poznania prawdziwej historii magii i przy okazji znalezienia zapisków założycielki Fairy Tail, która może mieć coś wspólnego z obecnymi zdarzeniami. Wie jak je powstrzymać. Nasza teoria była logiczna, ale teraźniejsza pasuje o wiele lepiej. Wtedy myśleliśmy, że rada nie miała żadnych szpiegów, ponieważ kontrolowała miasto. Nikt jednak nie powiedział, iż jest to niemożliwe. Dlatego muszę znaleźć te zapiski przed upływem dwóch miesięcy – mruknęłam cicho.
  - Tss... Gdybyś powiedziała od razu, zaoferowałbym pomoc. K-r-a-s-n-a-l-u. To kiedy włamanie? - Słucham? A! Już chyba wiem o co chodzi...
  - To nie jest dobry pomysł – powiedziałam zdenerwowana.
  - A masz jakiś inny? - Przeklinam mój niewyparzony język! Przeklinam.
  - Nie. Akcja będzie pojutrze. Aha. Zbierz przynajmniej cztery osoby do tej misji – warknęłam, odpłacając się za wrobienie w Spec Misję – No to cześć – dodałam i wyszłam z jego mieszkania.
  Co do jutra... Szykuję się poważna rozmowa z pewną blondynką, której imienia dziś nie mam już ochoty wymawiać. Zamknęłam oczy rozkoszując się kołysanką śpiewaną przez wiatr i powoli bym odpłynęła gdybym nie usłyszała melodii. Melodii, która oznajmiała, że ktoś do mnie dzwonił. Kliknęłam zieloną słuchawkę oraz przyłożyłam do ucha.
  - Halo, Levy? - Usłyszałam głos Juvii.
  - Juvia, coś się stało? - zapytałam zaniepokojona. Nie brzmiała za dobrze.
  - Panienko Levy, Juvia prosi, żeby jej pomóc! - Łkanie było coraz wyraźniejsze. W tej chwili nie ma czasu na wahanie.
  - Już do ciebie gnam, powiedz tylko gdzie jesteś?
  - Juvia jest przy sklepie Run&Sun – mruknęła, a ja się rozłączyłam i zaczęłam tam biec.

*Juvia*
  Podenerwowana czekała na panienkę Levy. Musiała się podzielić z kimś swoimi wątpliwościami. Inaczej oszalałaby z rozpaczy. List, który zostawiła jej siostra jest niepokojący i przede wszystkim gdzie się podział brat Juvii? A jeśli pożarły go lwy? Albo przytrzymują go gdzieś bez żadnej żywności lub wody? Czarne myśli nawiedzały ją co minutę. Miała zabić Aishę? Starszą siostrzyczkę, która pokazała dobre i złe strony tego świata. Nie może tego dokonać, bo wie, że to jest sprzeczne z jej wartościami. Dlaczego po tylu latach się ujawniła, no i czemu pragnie wbicia ostrza z ręki Juvii? Juvia nie miała bladego pojęcia. I właśnie dlatego poprosiła o pomoc Levy, która jest troszkę bystrzejsza niż ona. Co nie znaczy, że Juvia nie umie logicznie myśleć, wręcz przeciwnie.
  - Juvia, gdzie jesteś? – usłyszała głos Levy i pomachała, żeby mogła ją dostrzec.
  - Juvia jest tutaj! - krzyknęła z całych sił. Musiała pilnie się komuś zwierzyć, by stłamsić uczucie niepokoju. Levy do niej podbiegła cała potargana, zdyszana oraz miała pogniecione ubrana. Juvia się zawstydziła. To przez nią panienka Levy nie wyglądała najlepiej.
  - Co się stało? Wyglądasz koszmarnie! - Przy okazji panienka Levy jest niebywale szczera, co w sumie Juvia sobie ceni.
  - Juvia dostała to od siostry. Jest zaniepokojona i prosi panienkę Levy, żeby pomogła sprawdzić co się z nią dzieje oraz cel Aishy Lockser – mruknęła, poprawiając cylinder.
  - Nie wygląda to najlepiej. Bynajmniej dlaczego chciałaby, żebyś ją zabiła? To jest podejrzane – oznajmiła rozmówczyni Juvii.
  - Juvia to wie i właśnie dlatego prosi panienkę Levy o pomoc. Sama sobie nie daję rady z tym wszystkim. Potrzebuję kogoś do pomocy, by mogła odnaleźć siostrę i zażądać wyjaśnień. Jednakże Juvia widzi, że dręczy również coś panienkę. Może Juvia pomogłaby panience? - zapytała, ponieważ była bardzo wdzięczna panience Levy za obronę i za teraźniejszą pomoc.
  - Nie, nie spokojnie. Nie ma takiej potrzeby. Mój problem to przy twoim blaknie niczym żółtko jajka, Juvio – powiedziała i przytuliła Juvię. Juvii zrobiło się jakoś dziwnie ciepło, czyżby miała gorączkę?
  - Juvia dziękuję. Juvia się za to kiedyś odwdzięczy, a teraz odprowadzi panienkę Levy do domu. Czy może liczyć, że panienka pomyśli nad tą wiadomością razem z nią? - spytała z nadzieją w głosie.
  - Obiecuję, że dowiem się czegokolwiek o twojej siostrze. I nie ma takiej potrzeby. Mój dom jest niedaleko – zaśmiała się i odbiegła, odrywając się od Juvii. Kiedy poszła znów zaczął padać deszcz, natomiast jej do głowy przyszła tylko jedno na myśl. Panienka Levy jest aniołem stróżem Juvii.
  Samotnie wracając do domu pod wieczór rozmyślała o swej siostrze, no i miłości. W sumie widziała go tylko dwa razy, więc nie jest w stanie określić jakichś dokładniejszych uczuć. To chyba miłość. Chyba. Juvia nie jest dostatecznie tego świadoma. Biorąc wszystko pod uwagę musi odłożyć uczucia na bok, by nie zostać odrzucona. Ale... Juvia... Juvia tak nie potrafi. Najpierw się upewni czy faktycznie może znów kogoś pokochać.
  I gdy tak sobie spokojnie szła pośród deszczu wpadła na swój obiekt westchnień. Niestety się przewróciła oraz poplamiła swą błękitną sukienkę. Serce Juvii zabiło nadspodziewanie mocniej, tak jakby mogła wyczuć kto się przed nią pojawi. Nic dziwnego, że nie była zaskoczona kiedy poczuła jego uścisk dłoni, który pomógł jej wstać.
  - Juvia przeprasza. Nie chciała zrobić krzywdy paniczowi Grayowi – mruknęła speszona i otrzepując się z kurzu odwróciła wzrok.
  - Nic się nie stało. I tak ty bardziej ucierpiałaś. Wszystko w porządku? - usłyszała jego głos. Zdawało się, że jest ideałem, choć to było sprzeczne z jej podejściem do relacji międzyludzkich.
  - Tak. Juvii nic nie jest. Może wiedzieć co panicz Gray robi tutaj tak późno? - spytała zanim zdążyła się ugryźć w język. Przyjrzała się jego ciemnoniebieskim oczom i hebanowym włosom, które aktualnie były zaniedbane. Nie spał pewnie od kilku dni, ale nadal jest przystojny. I czemu Juvii wydaję się, że zaraz eksploduję jej serce? Hę? To dziwne. Czyżby Juvia była chora?
  - To dobrze. Szukam kogoś. Równie dobrze sam mógłbym ciebie o to zapytać – powiedział, a ona poczuła zawstydzenie.
  - Juvia też kogoś szukała. Teraz wraca do domu – oznajmiła ze spuszczonym wzrokiem i się zachwiała. Zdecydowanie było coś z nią nie tak, ponieważ zaczęło nią bujać. Przymknęła powieki osuwając się na ziemię i nie pamięta co było dalej.

*Kagura*

  Dziś jechałam odebrać tego dzieciaka z komisariatu. Podobno odrobił już wszystkie godziny prac społecznych i zgodnie z obietnicą ma ze mną zamieszkać. W pewien sposób ośmiolatek wydawał się wiedzieć więcej niż niejeden detektyw prowadzący śledztwo. Co prawda wieczorna pora nie była odpowiednia na takie jazdy, lecz podczas trwania dochodzenia mam ręce pełne roboty. Lyona ze mną wyjątkowo nie było. Był irytujący, lecz przyzwyczaiłam się do jego częstej obecności. Szkoda tylko, że ciągle paplał o swej miłości do Juvii, zamiast pomagać mi w robocie.
  - Ly... – zaczęłam, jednak urwałam w połowie. Zwracanie się do niego weszło mi po prostu w nawyk. Muszę go jakoś przełamać, bo po zakończeniu zlecenia wrócimy do swoich gildii. Zatrzymałam powóz zauważając w oddali Aidena Blackstara. Przy nim stał ośmiolatek, który niedawno pokonał przynajmniej ze stu starszych od siebie magów. Przerażające. Ja w wieku ośmiu lat dopiero uczyłam się obchodzić z mieczem i dostawałam bęcki od mojego nauczyciela. Może być nawet potężniejszy od Erzy, oczywiście kiedy trochę podrośnie.
  Przyjrzałam się mu uważniej. Za pierwszym razem nie zwróciłam, aż takiej uwagi na jego wygląd. Wtedy mogłam, przecież stracić życie! Odczuwałam jak buzuje we mnie adrenalina i skupiłam się na przeżyciu oraz znokautowaniu przeciwnika. Za drugim razem potrzebowałam informacji, więc z nim handlowałam. Dla niego było to złagodzenie wyroku do maksimum, natomiast dla mnie bardzo ważne informacje. Nawet jeśli się przyglądałam mu wtedy to tylko przelotnie. Teraz zrozumiałam. Za pierwszym razem był w płaszczu, za drugim w przebraniu. Nie chciał, żebym za szybko poznała jego wygląd. Sprytnie.
  Jedna rzecz się tylko nie zmieniła, jego kocie zielone tęczówki były puste. W sumie to mnie najbardziej martwiło. Zabijanie innych w wieku ośmiu lat? Za tym musi się kryć jakaś trauma. Zmrużyłam oczy, żeby nie pominąć żadnego szczegółu. Krótkie rozwichrzone blond włosy, natomiast jego trupia karnacja odstraszała wszystkich starszych przechodniów. Pomijając trochę pyzatą twarz mogę stwierdzić, iż w przyszłości będzie z niego niezłe ziółko. Jak miał na imię? Chyba Shane. Wyszłam z powozu i siląc się na uśmiech podeszłam do nich.
  - Hej, dawno się nie widzieliśmy – mruknęłam na powitanie.
  - Hę? A to nie było zaledwie kilka dni temu? - spytał z cynicznym uśmieszkiem – Jednak patrząc na nagły wzrost w pewnych miejscach... Faktycznie nie widzieliśmy się dawno – dodał. Ten mały bachor... Coś czuję, że w moim życiu rozpoczyna się bardzo ciężki etap. Bardzo ciężki. Tylko jak ja to zrobię? Nie mam bladego pojęcia o wychowywaniu dzieci, a tym bardziej takich, które w przeszłości zabijały.
  - Widzę dzieciaku, że na początek ustalimy hierarchię osób, które musisz słuchać. Najwyżej później nauczymy cię dobrych manier, bo ja przynajmniej mam się czym pochwalić. Załapałeś już? To nie będzie zwykłe wychowywanie, obiecuję, że zapamiętasz to do końca swego życia – odpowiedziałam spokojnie i uniosłam przy tym jedną brew. Posłałam mu również jeden z swoich uśmiechów, który z niewiadomych przyczyn postawił go do pionu.
  - To uśmiech wiedźmy – szepnął cicho. Chwyciłam go za ucho i poprowadziłam z powrotem do powozu. Ugh... To będzie dla mnie ciężki okres, ale dla tego dzieciaka będzie jeszcze cięższy. Uhuhuhu, być może nie będzie tak źle jak myślałam.

* Levy *

  Starałam wszystko sobie poukładać. Dzisiejszy dzień albo raczej wieczór był ciężki. Najpierw rozmowa z bratem i Gajeelem, natomiast później telefon od Juvii. Jestem padnięta! Chętnie bym się przespała, ale jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę zrobić. Byłam naiwna jeśli chciałam przełożyć to na jutro. Muszę z nią porozmawiać. Jak inaczej mogę się dowiedzieć prawdy? A co jeśli popełniłam jakiś błąd i moje wszystkie przypuszczenia są błędne? To mogłaby być katastrofa. Podjęłam decyzję. Wzięłam głęboki wdech, by następnie wypuścić powietrze. Znałam konsekwencje mojej decyzji. Pomimo tego, że otworzy ona moje stare rany ja muszę wiedzieć! A jeśli tylko ona zna całą prawdę i tak mnie to czekało. Dlaczego akurat w chwili gdy nie jestem na to gotowa? Pragnę zemsty... Nie głupiego dialogu o przeszłości.
  Biegłam jak najszybciej mogłam, żeby mieć to już za sobą. Znałam tą okolicę jak własną kieszeń. Dom Lucy wcale się nie zmienił. Nadal to był wielki pałac rodem z horrorów. Zadzwoniłam do drzwi, lecz pomimo późnej pory to właśnie panienka Lucy je otworzyła. Jej orzechowe oczy wyrażały pogardę w stosunku do mojej osoby. Cała postać blondynki była wulgarna. Jednakże coś było nie tak. Jakby zaszła w niej jakaś zmiana, która przypominała mi o starej wersji Heartfilli. Czyżby nawet w niej narodziły się ludzkie uczucia? Nagle dostałam niemiłego dla mnie olśnienia. Czyżby ona tylko grała taką osobę? Jeżeli tak jest to jej gra aktorska jest naprawdę świetna. Przełknęłam ślinę, bo właśnie uświadomiłam sobie, że ja w maskowaniu swoich uczuć znacząco z nią przegrywam. Zanim się zemszczę muszę osiągnąć co najmniej ten sam poziom.
  - Musimy porozmawiać. Jeśli twierdzisz, że nic nie masz wspólnego z tą sprawą zawsze możesz odmówić. - Czułam jak powietrze wokół nas robi się coraz cięższe. Lucy uśmiechnęła się drwiąco, tak jakby nie zamierzała nic zdradzać. Jednakże postawa dziewczyny, pomimo miny na twarzy wyrażała zupełnie coś innego. Blondynka zrobiła ruch ręką, który zapraszał do wejścia.
  - Jeśli to takie pilne zapraszam. Levy, Levy... Nic się nie zmieniłaś. I tak musiałybyśmy porozmawiać, więc nie próbuj się wykręcać jakąś tam sprawą. Nic o niej nie wiem i mnie wcale nie interesuję. Jednak pewne sprawy trzeba wyjaśnić, chociażby tą z Juvią, nieprawdaż? - Zdziwiłam się mocno. Skąd ona niby wie cokolwiek o Juvii?
  - Na pewno więcej niż ty, Levy. Nadal nie widzisz tak oczywistych rzeczy, że wszystko muszę ci tłumaczyć? Nawet jeślibyś wprowadziła ten śmieszny plan zemsty, którą mi obiecałaś wtedy w parku nie miałabyś szans. Po prostu nie masz żadnego dobrego psychologicznego haczyka, żeby mnie zranić – powiedziała z poważną miną i nagle cała jej wulgarna postawa zniknęła. Teraz była dumną panią z bogatego domu, która przeszywając wzrokiem mogła cię nawet zabić. Zrozumiałam już na czym polegała siła Lucy Heartfilii. Przybrała ona tak dużą maskę, że ciężko znaleźć jest tą prawdziwą. Jej postawa cały czas się zmieniała, żeby skołować swojego rozmówcę. Odetchnęłam. Skoro wiem na czym to polega będzie mi łatwiej zauważyć podstępne zagrywki podczas rozmowy. Heh, heh, heh, więc to tak! Mam ochotę się śmiać.
  - Psychologiczny haczyk? Owszem mam jeden i to całkiem skuteczny. Czy może już zapomniałaś dlaczego tak skończyłyśmy? Nie? To chętnie ci przypomnę, ale to tylko dwa słowa. Natsu Dragneel. I co? Zaskoczona? Powiem ci dobrą radę, więc lepiej ją zapamiętaj. Wystarczą te dwa słowa, żeby każdy w jednej chwili odkrył twoją chorą grę – wysyczałam złowieszczo. Miałam nawet wrażenie, że mój głos brzmiał nieco inaczej. Jakbym była drapieżnikiem polującym na swą ofiarę. Ku mojemu zdziwieniu brązowooka na chwile pobladła, ale szybko zamaskowała to swoim uśmiechem.
  - Ha, ha, ha, ha, ha! Fu, Fu, Fu, Fu! He, he, he! - Zamrugałam zaskoczona oczami. Takiej reakcji się nie spodziewałam. To była dziwaczna postawa.Najgorsze było, że ten śmiech brzmiał jak u rasowego psychopaty.
  - Ty chyba nadal nie rozumiesz Levy. Ten twój haczyk już od dawna jest przereklamowany. Przez dwa lata używał go każdy kto miał do mnie jakąś urazę. Wymyśl coś lepszego – oznajmiła chłodno – To twoja ostatnia szansa. Chcesz rozmawiać na interesujący temat czy stać tak bezsensu pod drzwiami? - spytała.
  Kiwnęłam głową, że wchodzę rozmawiać na interesujący mnie temat. Przekroczyłam już próg drzwi. Sama podjęłam taką decyzję, więc nie mogę się teraz wycofać.

***
Akta:
Aiden Blackstar
Stopień Zagrożenia – Najniższy z możliwych.
Aiden Blackstar jest policjantem, który nie grzeszy inteligencją. Nasza mała Aisha owinęła go sobie wokół palca, więc znamy większość działań policji. Niezbyt inteligenty i łatwo się zakochuje. Wystarczy podesłać jakąś cytatą kobietę i możemy mieć pewność, że przejdzie na naszą stronę. Jednakże osobnik ten jest kompletnie bezużyteczny, więc kategorycznie nie radziłabym tego robić. Nawet nie warto zawracać na niego szczególnej uwagi. Jest w aktach, ponieważ jest zamieszany w aktualne wydarzenia ni poza tym. Mam nadzieję, że zastosujesz się do mych rad.
Twoja R. 
                                                                 
Od Autorki:
Miałam niezły ból przy korekcie tego rozdziału. Musiałam rozłożyć monolog Levy, tak by miał choć odrobinę sensu i był łatwiejszy do zrozumienia.xD W każdym razie chyba zrobiłam drobny progres, lecz nie jestem tego pewna. Aktualnie zostało tylko osiem rozdziałów do końca pierwszej sagi, więc rozjaśnię wam w kolejnym rozdziale pewne sprawy i czeka nas rozmowa Lucy vs Levy, która jest praktycznie całym rozdziałem osiemnastym. :D 
Mam nadzieję, że coś jeszcze tam pamiętacie i miło się wam czytało ten rozdzialik. -c-c-
Pozdrawiam Lavana Zoro ;)
   

4 komentarze:

  1. Szykuje się ciekawa rozmowa rywalek. Już było wyjaśnione, dlaczego się pokłóciły? Jeśli tak to nie pamiętam. Rozdział był fajny i wniósł bardziej wątek gruvi! Czasami zjadasz literki, ale po za tym jest dobrze.
    Pozdrawiam i ślę wenę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom. Muszę przyznać, że kolejny rozdział jest jednym z moich ulubionych w tej sadze. I nie, nie wyjaśniłam tego dokładnie, ponieważ ta kłótnia będzie się ciągnęła przez całe opowiadanie i gdy już wszystko wyjaśnię będzie koniec Kaskady. Jednak takim wstępem był bodajże rozdział szósty, o ile dobrze pamiętam.
      Co do zjadania literek to staram się z tym walczyć. Niekiedy naprawdę je zjadam, a niekiedy zależy to od tego, gdzie poprawiałam rozdział. Czy na lapku, czy na kompie. A poprawiałam na lapku, gdzie klawiatura się mi tnie.xD Jednak na pewno wrócę do wcześniejszych rozdziałów po zakończeniu sagi i postaram się wyeliminować te pozjadane literki. Pewnie wtedy łatwiej będzie mi je wyłapać.
      Dziękuję za wenę.
      Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

      Usuń
  2. . . .
    Czemu ja coraz mniej rozumiem co tu się dzieje? Mimo wszystko rozdział mi się podobał. Fajnie jest wiedzieć co się dzieje u poszczególnych osób niż tylko jednej gdyż dla czytelnika, to albo odpowiedź na wszystkie pytania albo całkowity zamęt :P Nie mogę się doczekać dokończenia tej sprawy bo chcę w końcu wiedzieć: co? kiedy? gdzie? jak?
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to rozdział wprowadzający zamęt. I sprytnie przemyciłam tu podpowiedź dotyczącej sprawy "Ataku Kukiełki". ;D A rozmowa z Lucy i jej odpowiedzi jeszcze bardziej namieszają, ale wyjaśni się parę spraw. Sprawa magów zamrożonych w lodzie niedługo zostanie rozwiązana i bohaterowie przeżyją szok. Tak. Chociaż nastawiali się już na to od kilku rozdziałów.xD
      Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

      Usuń