12 lipca 2015

Rozdział 15 - Argh! Jak to możliwe, że zaczynam się przyzwyczajać do diabelskich pomiotów?

Rozdział Dedykuję Nikai-San oraz Nevadzie-chan, które również piszą opowiadanie o parce GaLevy ;)

 *Lucy*

  Przyśpieszył mi oddech na samą myśl przyłapania mnie w centrali rady magicznej. Każde włamanie już i tak za czasów tej prawdziwej, przecież było surowo karane. Nie miałam ochoty się dowiadywać jaka kara by była teraz. Nie po to poświęciłam całą noc, żeby ułożyć plan, aby zostać złapana! Gorączkowo weszłam pod biurko. Dźwięk alarmu stawał się coraz głośniejszy, lecz w tym momencie dawało mi to nikłą iskrę nadziei, że mnie nie usłyszą. Wyciszyłam swoje serce, wyciszyłam swój umysł, wyciszyłam każdy najmniejszy skrawek mej osoby. Drżenie ustało, przestałam panikować.
  -  Fałszywy alarm? - Kobiecy, aczkolwiek pełen kpiny głos, aż przeszył swym chłodem cały ten malutki pokój.
  - Na to wygląda Darcy - mruknął Lester. Wszędzie poznam tego typka. Już sam ton go zdradza. Świerzbi mnie, żeby go przebić strzałą albo jeszcze czymś bardziej dla niego bolesnym. W każdym razie zdobyłam tą teczkę, więc zmyję się stąd jak najszybciej mogę. Wciągnęłam z kieszeni pęk złotych kluczy o różnych kształtach. Wybrałam ten, który przywoływał Virgo. Kobieta w stroju pokojówki sprawiła, iż praktycznie ledwo można było złapać oddech pod tym biurkiem. Dałam znak by była cicho. Złapana na pewno nie zamierzałam zostać.
  - Virgo, proszę wykop tunel do naszej kryjówki, później postaraj się zatrzeć wszystkie ślady. Inaczej będzie nieciekawie - szepnęłam jak najciszej mogłam. Już i tak wiele ryzykowałam. Ta teczka zawiera wszystkie odpowiedzi, do których wcześniej nie miałam dostępu.  Już niedługo Natsu... Poczekaj na mnie jeszcze trochę. Jestem już blisko osiągnięcia swego celu.

*Gajeel*
  Zabawianie brata Levy należało do jednego z najcięższych przeżyć w moim życiu. Nie dość, że wyprzedała mi go o nienormalnej porze, jeszcze dodatkowo przerwała mi jeden z najpiękniejszych snów. Po za tym zaczynam uważać, iż z nią jest coś nie tak. No bo jaka dziewczyna zignorowałaby mężczyznę w samych bokserkach z gołą klatą i rozczochranymi czarnymi włosami? I jeszcze niezaznajomionego kompletnie z sytuacją? Każda, ale nie McGarden. Może czasami bywam arogancki, lecz nigdy za brzydkiego się nie uważałem. Raczej należałem do tych grupki przystojnych przedstawicieli płci brzydkiej, przynajmniej tak myślę. Po dzisiejszym poranku jednakże zaczynam mieć poważne wątpliwości.
  - Siadaj na dupsku w salonie! Ja idę się ubrać - warknąłem w stronę kolegi. Doskonale wiedziałem, że Noe McGarden należy do typu osób, które się mnie lękają. Zieleń ścian mojego mieszkania w tym momencie mnie wpieniała. Psuła kompletnie mój wizerunek twardziela, szczególnie jeśli chodziło o tego mięczaka. Może powinienem obciąć włosy? Czesanie jest jedną z tych czynności za jaką nie przepadam, ale lubię narzekać. Pewnie dlatego ich jeszcze nie obciąłem, ponieważ narzekanie jest mym niezaprzeczalnym hobby.
  Skierowałam swe kroki do malutkiej łazienki biorąc jakiś ciemnozielony T-shirt i białe spodnie Sindbada od siedmiu mórz. Nigdzie nie wychodziłem, więc białe bambosze oraz skarpetki musiały na razie wystarczyć.
Poszedłem do mini salonu, gdzie przecież usadziłem brata krasnala. Zabawne, że są spokrewnieni. Różnią się jak ogień i woda, a zdecydowanie nie zdradzają żadnych oznak pokrewieństwa.
  - Mógłbym zapytać czego chcesz od Levy? - Zamurowało mnie. Stanowczość w jego głosie była dla mnie nowością. Przede wszystkim mina zawsze przerażonego chłoptasia, wręcz kipiała zaciętością i gniewem.
  - Dlaczego ciebie to obchodzi? Moje interesy z Levy to tylko prywatne porachunki, które nie dotyczą innych. Oboje zdajemy sobie z tego sprawę, więc z łaski swojej przestań traktować ją jak niespełna rozumu dziecko - warknąłem nieoczekiwanie. Coś jest nie tak. Zdecydowanie nie tak. Jakby w tych słowach nie było ani krzty mojej prawdziwej osobowości. Dlaczego, aż tak gwałtownie zareagowałem? Dręczę krasnala, ponieważ mam z niego ubaw, natomiast reakcje jeszcze bardziej śmieszą. Czyżby? Nie jestem, aż tak tępy, żeby tego nie skumać po kilku minutach myślenia. Wpadłem. Totalnie wpadłem i o dziwo jakoś mi to nie przeszkadza. Normalnie zapytałbym Graya, by mi coś poradził, jednakże nie jestem pewien czy w aktualnym stanie osądziłby stan rzeczy prawidłowo.
  Zacząłem traktować Levy McGarden jak przyjaciółkę. A ja przecież nigdy nie przyjaźniłem się z żadną dziewczyną. To tylko potwierdza fakt,  że przez zwykłe zainteresowanie została dla mnie kimś ważnym. Szlag by to wzięło! Mogłem się wycofać zanim powoli zacząłem to zauważać. Jestem osobą, którą po bliższym poznaniu większość opuściła. Zostali tylko Gray i Laxus, ale oni tak samo jak ja nie byli święci. 
  - Jestem jej bratem, więc to też mój interes. Dobrze. Uszanuję to i nie będę się wtrącał, ale pamiętaj, że jeśli skrzywdzisz Levy, zdecydowanie nie pourywam ci tylko nóg - oznajmił uprzejmie. Prychnąłem rozbawiony. Chyba jednak prawdą jest, że najniebezpieczniejsi ludzie kryją się za maską uprzejmego uśmiechu. 
  - Rozumiem, ale to i tak nie zmienia faktu, że raczej bawię się w zbawiciela, aniżeli diabła - westchnąłem, przewracając oczami - Kawa czy herbata? - dodałem natychmiast.
  - Kawa - mruknął, natomiast ja skierowałem swe kroki do kuchni. Kto by pomyślał, że będę lepszą gospodynią domową niż na to wygląda. Potwierdza to fakt,  iż nie powinno oceniać się innych po pozorach, choć ja i tak robię to częściej niż powinienem.

*Levy*
  Bawiłam się świetnie w towarzystwie dziewczyn, ale wszystko co dobre szybko kończy swój żywot. Także pożegnałam Canę oraz Kagurę i padłam na swoje łóżko wykończona. Czyli jednak one też mają swoje własne koszmary oraz obawy, dokładnie tak samo jak ja. Dwa lata temu naprawdę przeżyłam ogromne załamanie nerwowe, więc świadomość tego, że inni też mają swoje troski poprawia mój humor. Wiem, iż może to trochę egoistyczne, ale obecnie nie żałuję swego postępowania pod wpływem emocji. Cieszę się, że mogłam wytknąć wszystko Lucy, nawet jeżeli nie były to najprzyjemniejsze słowa.
  - Ponieważ mnie zdradziłaś, obecnie ja zdradzam ciebie. Nasza obietnica ugrzęzła w piachu Lu - mruknęłam, natomiast mój głos rozległ się po całym pokoju. Być może to przez otaczającą mnie ciszę uważałam, iż mówię za głośno. Ponownie zaczęły napływać do mnie obrazy wspomnień.

***
  - Zawsze będziemy razem! Ja napiszę książkę, natomiast ty będziesz pierwszą, która ją przeczyta! - wykrzyknęła entuzjastycznie Heartfillia. Spojrzałam na nią nieśmiało, ponieważ bałam się zapytać ją o jakąś banalną rzecz. Byłam wtedy młodsza, bardziej niezdecydowana, nieuświadomiona w wielu sprawach. Z perspektywy czasu już w tamtym okresie zachowanie Lucy wydawało się jakieś dziwne. Jednakże ciepłe lato oraz panująca duchota sprawiła, że nie bardzo miałam ochotę o tym rozmyślać. Bałam się. Bałam się zadać jednego prostego pytania, które może i było głupie, ale jednocześnie coś by mogło naprawić. Wolałam milczeć, więc to nie tak, że jestem całkowicie bez winy. Jednakże dziecięcy strach przed utraceniem jedynej najbliższej mi osoby nakazywał siedzieć mi cicho. Sprzeczność. Myślałam o czymś zupełnie innym, jednakże mówiłam coś innego. 
  - O czym będzie ta książka? Masz już jakiś tytuł? - zapytałam, lekko zaciekawiona. Uwielbiałam czytać książki, nadal w sumie wielbię, lecz nie, aż tak jak wtedy. 
  - O nas! Nadałam jej tytuł Kaskada Nienawiści - odpowiedziała po czym posłała mi w mą stronę, jeden z tych wielu fałszywych uśmiechów. Zaniepokoiło mnie to, ale przemilczałam ten fakt.  
  - Kaskada Nienawiści, dlaczego? Dlaczego ją tak nazwałaś? - W ostatniej chwili sprecyzowałam pytanie. Chciałam wiedzieć. Ciekawość mnie zżerała.
  - Nie uważasz, że wodospad w tym mieście jest przepiękny? Spływająca kaskadą woda sprawia, że serce dudni mocniej, lecz nieprzerwanie idzie ona naprzód. My jako ludzie też musimy ruszyć naprzód, ponieważ życie naprawdę jest krótsze niż można byłoby przypuszczać, ale oni tego nie robią. Nie ruszają naprzód. Zamiast podążać dalej swoją drogą, podążają drogą pełną jadu oraz złośliwości. W prostszym kontekście to właśnie oznacza słowo nienawiść, a nienawiść rodzi tylko same problemy i kolejną nienawiść. To błędne nieprzerwane koło, lecz jednocześnie piękne. Ponieważ to znaczy, że ludzie mają również piękne uczucia, więc gorycz po stracie bliskich tylko to potwierdza. Jednakże im silniejsza miłość, tym silniejsza jest nienawiść. Dlatego też nazwałam tą książkę, tak a nie inaczej. Każdy człowiek chociaż raz przeżywa gorycz utraty czegoś ważnego Levy, my nie jesteśmy wyjątkiem. Nasza grupa się rozpadła, czyż nie? - Monolog Lucy był dla mnie zbyt zawiły, no i skomplikowany jak na ten wiek. Aczkolwiek jak do tego wracam, aż za wyraźnie widzę, że w tamtym momencie coś było z nią nie tak .
  - Więc to oznacza, że przeżyłaś już taki moment goryczy? - wypaliłam przez przypadek, choć wcale nie miałam zamiaru o to pytać.
  - Levy... Obiecaj mi, że nieważne jakie będą łączyły nas relacje w przyszłości jako pierwsza przeczytasz moją książkę. Oraz, że kaskada nienawiści nie przysłoni nam obu wzroku i dostrzeżemy problemy tej drugiej. - Czekoladwooka ominęła zgrabnie to pytanie, lecz wymówiła słowa obietnicy. 
  - Obiecuję, a ty Lu? - odpowiedziałam w tamtej chwili oszołomiona.
  - Ja również obiecuję... Levy .- Przytuliła mnie mocno. Tak mocno jakby to była nasza ostatnia taka rozmowa. Aż trudno się dziwić, iż faktycznie to był ostatni raz kiedy nasz dialog kipiał szczerością.
***
  Nie powinna być zaskoczona jeśli zlekceważę tą obietnicę. Z drugiej strony jednak to nie książka wyrządziła mi krzywdę tylko Lucy. Westchnęłam. Czas odebrać brata z domu Gajeela. Cała rozczochrana zeszłam po schodach, przeszłam przez wszystkie przeszkody w salonie i nacisnęłam klamkę przekraczając drzwi wyjściowe. Do Redfoxa miałam tylko dwa kroki, bo w końcu był moim sąsiadem, co nie? Zapukałam lekko zniecierpliwiona i, aż się zachłysnęłam na widok Gajeela.
  Niektórzy zdecydowanie nie powinni zdawać sobie sprawy jak dobrze wyglądają. Inaczej mogliby to wykorzystywać w podboju tej planety. Co prawda rano nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi, ale mokra koszula, która ukazuję mięśnie kruczowłosego chłopaka, aż zawstydza samym swoim istnieniem. Praktycznie zachłysnęłam się z wrażenia. 
  - Wszystko w porządku ufoludku? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - oznajmił jak zawsze z tym swoim wrednym uśmiechem.
  - Oj. Mógłbyś się zamknąć amatorze gumisiów.* Przyszłam po brata, ale po chwili namysłu zdecydowałam, że muszę z tobą porozmawiać. -  Bądź odważna, bądź odważna Levy. Nie daj się pokusie! Nie przekraczaj granicy wrót piekła. Chyba jednak jest już na to za późno, ponieważ zaczęłam się przyzwyczajać do diabelskich pomiotów i jego popleczników. Powinnam to zauważyć.
  - Amatorze gumisiów? Serio ty chyba nie masz co robić. To, że wspominałem o gumisiach jeszcze nie znaczy, że je jakoś specjalnie uwielbiam - warknął poirytowany - No to o czym chcesz rozmawiać. Nie wpuszczę cię jeśli to nic ważnego - dodał już spokojnie.
  - O tamtej kukiełce i całokształcie sprawy. Prawdopodobnie rozwiązałam wszystkie elementy układanki - wypowiedziałam, a następnie Gajeel otworzył szerzej drzwi. Nie taki diabeł straszny jakim go malują...

♣♣♣
Akta Rady Magicznej:
Lucy Heartfillia
Stopień zagrożenia - Średni.
Córka jednych z najbogatszych ludzi w Magnolii, pieniądze dają  jej wiele możliwości, ale i tak z nich nigdy nie korzysta. Umiejętności w walce w porównaniu z naszą organizacją są natomiast niesamowicie słabe.  Magini gwiezdnych duchów, którą od dawna trzymamy w szachu. Lester upiera się, że z jej strony naszym planom nic nie zagraża, aczkolwiek nie byłabym tego taka pewna. Zwierzę przyparte do muru często może boleśnie ugryźć, choć nie mamy co do tego pewności. Faktem jest, że jeśli odbiję Natsu Dragneela być może stanie się przeszkodą. Zalecana jest obserwacja naszych żołnierzy ze średnią rangą. Na chwilę obecną Lucy Heartfillia nie stanowi dla nas żadnego poważnego zagrożenia.
Twoja R.

*Nawiązanie do rozdziału 9, gdzie Gajeel oznajmił, że Gumisie są lepsze niż Top Model.

Od Autorki:
Co prawda rozdział to tylko przerywnik wprowadzający akcję właściwą, ale i tak jest ważny dla fabuły. Prawdę mówiąc nie chciało mi się go wstawić w ustalonym terminie, ale ostatecznie jakoś przemogłam tą niechęć. Pogoda u mnie jest w tej chwili straszna. Albo duszno jak w piecu, albo leję jak nie wiem. Ostatnio była nawet burza i koło pobliskiego sklepu drzewa się przewalały. Jak widzicie od tego rozdziału wprowadziłam tak zwane "Akta Rady Magicznej",  gdzie będę opisywała ciekawostki, dotyczące większości głównych bohaterów. Pani R pojawiła się już w Kaskadzie, ale nie powiem kto to, ponieważ nie będzie zabawy. Jej tożsamość będzie przez długi czas nieujawniona. I od razu powiem, że to nie jest Aisha Lockser/Blair Haodyn.xD
Następny Rozdział - Natsu i Lucy. Lucy i Natsu. Co ich tak naprawdę łączy?
Pozdrawiam Lavana Zoro :)  

11 komentarzy:

  1. Przeczytałam jako pierwsza :D
    Rozdział interesujący, choć trochę gubie się w wątku z Natsu... No nic, czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń.
    Rozwalił mnie moment z gumisiami oraz "głębokim" myśleniem Gajeela :D
    Zaskoczył za to najbardziej fragment z opiekuńczością Noe. Nie spodziewałam się po nim takich reakcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :)
      Nie dziwię się, ponieważ jeszcze wątku Natsu oprócz tego, że Lucy go szuka nie wyjaśniłam. Dopiero następny rozdział rozjaśni całą sytuację pomiędzy nim a Lucy.
      Głębokie myślenia Gajeela.xD Mnie rozwaliło to krótkie podsumowanie. :D
      Noe to postać, która była przedstawiana z punktu widzenia Levy, a ona nie przepada za bratem, jak i rodziną. Po raz pierwszy przedstawiłam tą postać z nieco innej strony i jestem z tego dumna!
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
  2. Super!!! Pisz dalej bo nie moge sie doczekac!

    OdpowiedzUsuń
  3. Postaram się, ale nic nie obiecuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!|
    Nie mogę, nie mogę ! Gajeel wpadł! Uważa ją za przyjaciółkę, ojjj ja wiem, że chce więcej, ale się nie przyzna do tego, nawet przed samym sobą <3 Ale nie, nie spodziewałam się, jak to będziesz rozwijać. Ta książka, i takie mądre słowa napisałaś przez postać Lucy. Masz wrażliwą duszę, widać do gołym okiem.
    I ooo, Noe martwi się o Levy? Dziko o.O
    No, no... Levy dobrze zareagowałaś na Gajeel'a, tak trzymaj !
    Chcę więcej ;___; Relacje Gajevy coraz głębsze, coraz więcej emocji Nie mogę się doczekać c.d
    Pozdrawiam, Nikai San!
    P.S (1)Dziękuję za dedyka ! :* Jesteś kochana!
    Boziu, nie dość że utalentowana, to jeszcze taaaaka miła :* Cud malina <3
    P.S (2) Chcę więcej seksiaka Gajeel'a <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh. Ten fragment z przyjaciółką był dla mnie osobiście trochę mylący. Jednakże Gajeel nawet dla mnie autorki tego opowiadania jest bardziej skomplikowany niż możecie przypuszczać. A wszystko przez jego przeszłość, ale to opo o GaLe, więc prędzej czy później muszę obojga jakoś uświadomić o Tej miłości.xD

      Postać Lucy jest chyba jedną z tych najbardziej skomplikowanych. Z jednej strony popieram jej działania, lecz z drugiej mam wrażenie, że osobiście postąpiłabym inaczej. Być może dlatego ciężko mi idzie pisania fragmentów z osobą blondynki. Zawsze kilka razy zastanawiam się nad jej wypowiedziami oraz dręczącymi myślami. A co do mojej wrażliwości trafiłaś w dziesiątkę. Jestem bardzo wrażliwa i przez to naprawdę czasami mam kłopoty, jednakże z drugiej strony dostrzegam również pozytywy tej wrażliwości.

      Wbrew pozorom to jest jej brat, który ma w pamięci wydarzenia sprzed kliku lat. Dorósł. Kiedy działa się cała sprawa z Lucy, Noe emocjonalnie był jeszcze dzieckiem. Levy ma o nim przez to złą opinię, więc obchodzi się z nim jak totalnym idiotą, natomiast Gajeel widzi tą drugą stronę medalu. Większość była zaskoczona opiekuńczością Noe właśnie przez to, że był przedstawiany z punktu widzenia Levy. Odmienny kontrast. Każdy patrzy inaczej na danego człowieka, więc też inaczej o nim myśli. Niekiedy dane cechy są, aż za widoczne, niektóre nie. ;)

      Ba! Każdy by na miejscu Levy zareagowałby podobnie.
      PS - Nmzc. Autorki blogów o GaLeby muszą trzymać solidarność.xD
      PS - To raczej problemem nie będzie.
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
    2. Twoje odpowiedzi są dłuższe, niż moje komentarze :( Why? O Ty, zobaczysz, jak będzie 16 roz, zobaczysz co mi leży na sercu :**
      Pozdrawiam, jak zawsze gorąco, Nikai San !

      Usuń
  5. Rozdział jest świetny.
    Już nie mogę doczekać sie następnego rozdziału... tym bardziej znajac jego temat. Uwielbiam paring Nalu wiec ciekawi mnie co w nim bedzie.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)
      Cóż... Mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań, ale przyznam, że osobiście za NaLu nie przepadam. Dlatego pisanie o tym paringu, wręcz jest dla mnie niezłym wyzwaniem.
      A, że stawiam sobie wysoko poprzeczkę to... Mam nadzieję, że ten paring wyjdzie mi pozytywnie.
      Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

      Usuń
  6. Hejo~!
    Przeczytałam, czyli jestem już na bieżąco z Kaskadą Nienawiści. ^^ Jestem prze szczęśliwa. xD
    Ale tak serio... Teraz wiem czemu ,,Kaskada Nienawiści"! *-* Lucy wyjaśniła to w tak zawiły dla mojego mózgu sposób... Nie dziwię się, że Levy wtedy tego nie ogarnęła.. ;P
    Ach i Gajeel, jaki on słodziachny~ *^* On i Levy. >-<
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś na bieżąco. Tym bardziej, że to moje pierwsze opowiadanie. ;)

      Co do tytułu bloga to dzięki temu rozdziałowi na niego wpadłam. I to, pomimo że jest przerywnikiem. Jeśli chodzi o postać Lucy - jak już pisałam to postać, której z niezwykłą ostrożnością dobieram wypowiedzi. Jest ona na tyle skomplikowana. Z powodu pewnych wydarzeń tok myślenia Heartfilli, zdecydowanie odbiegał wtedy, jak i również teraz od normalności. Trzeba się mocno zastanowić kiedy wprowadza się ją do danego fragmentu oraz układa dialogi. <---W Kaskadzie oczywiście, gdzie indziej nie mam, aż takich problemów.] Levy myślała w o wiele prostszy sposób niż Lucy. Po prostu nie chciała stracić przyjaciółki, więc nieważne jak się ona zachowywała, wręcz desperacko próbowała tą przyjaźń ratować. No i przez ten akt desperacji skończyła tak, a nie inaczej. Ja też się nie dziwię, że McGarden tego nie ogarnęła. ;)

      Słodziachny Gajeel... Nie, żeby coś, ale określenie Redfoxa słodkim sprawia, że zaczynam się śmiać przez moje głupie wyobrażenie.xD
      Następny rozdział będzie długi, więc będziesz musiała poczekać. Te dwa rozdziały były dodane szybko przez to, że zdecydowanie były krótsze.
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń