07 stycznia 2015

Rozdział 10 - Zagadka Trójkąta.

*Erza*
   Dzisiejszy dzień był dla mnie okropny do granic możliwości. Najpierw kłótnia z Jellalem, następnie świadomość, że trafiłam do klasy delikwentów, a teraz jeszcze to! Czemu Gray nic mi nie powiedział? Przecież jesteśmy chyba dobrymi przyjaciółmi, prawda? A przyjaciele nie ukrywają przed tobą takich rzeczy bez powodu! Czuję się urażona, że Jellal to wiedział a ja nie.
    - Chciał wam wszystkim zrobić niespodziankę - mruknął niebieskowłosy. Niespodziankę?! Niespodziankę!? Ta dziewczyna może być przestępczynią na skalę narodową! Naprawdę przewspaniała wiadomość! Miałam dziwną ochotę wykrzyczeć to na cały komisariat, lecz się powstrzymałam.
    - Phi! Też mi niespodzianka! Gdybyśmy poznali ją wcześnie nie byłoby problemu! - Pierwsza odzyskałam mowę pośród wszystkich tu zebranych. Kagura i Lyon cały czas milczeli jakby nad czymś się zastanawiali, natomiast pan Fernandes przewrócił swymi orzechowymi oczami.
   - Pewnie! Pani wielmożna Erza, przecież musi wiedzieć wszystko! Nikt nie może przed nią mieć żadnych tajemnic, ponieważ wpada w istny szał! Czego przykładem jest dzisiejszy poranek, a może się mylę? - warknął nieźle wkurzony.
   - O co ci chodzi? - spytałam poirytowana. Nie mówcie, że nadal ma mi za złe dzisiejszy poranek?
   - O ten tramwaj co nie chodzi - mruknął już troszkę spokojniej.  
   Umilkłam powstrzymując wybuch płaczu, ponieważ pierwszy raz przejęłam się opinią jakiegoś chłopaka. Znałam niebieskowłosego od ponad roku i został bardzo mi bliskim przyjacielem. Wiedziałam, że ma rację, ale nienawidziłam kiedy ktoś wytykał błędy, które popełniłam w przeszłości. Szczególnie tej niedalekiej jak nasza poranna kłótnia. Jellal był ewidentnie jeszcze obrażony za dzisiejszy poranek. Westchnęłam ciężko starając się nie robić żadnych nerwowych tików.
     Zauważyłam, że od jakiegoś czasu ten irytujący, chamski, głupi, nieogarnięty, przystojny, miły, pociągający... Zaraz moment CO TAKIEGO? Miałam przeczucie, iż ostatnio bardzo na mnie oddziałuję, ale aż tak?  Moje serce zabiło mocniej, jednak rozum odrzucał całkowicie podszeptujący instynkt. 
     - Możecie przestać? Teraz najważniejszym priorytetem jest znalezienie tej całej Blair, więc z łaski swojej nie zachowujcie się jak stare dobre małżeństwo - prychnęła wreszcie poirytowana Kagura.
     - Nie jesteśmy małżeństwem! - krzyknęliśmy z niebieskowłosym równocześnie. Wszyscy zebrani w sali oprócz mnie wybuchli głośnym śmiechem... Właśnie, czemu pomimo miłej atmosfery ten policjant robi takie dziwne gesty? Od momentu, gdy zgodziłam się pomóc Mikazuchi w tej sprawie - jest jakiś blady i unika kontaktu wzrokowego. No nic trzeba przesłuchać tą dziewczynę Graya...
      Wysłałam jednak przedtem czarnowłosemu esemesa o całej tej sprawie, niech wie jakim ziółkiem może być ta cała Blair. Po dłuższej chwili wsiedliśmy do samochodu i byliśmy w drodze do domu kobiety.

 *Gray*

       Mój  telefon głośno zapikał już drugi raz w tym dniu. Tym razem wiadomość była od Erzy, więc przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Odczytując dokładnie treść niechętnie wyrwałem się z objęć mojej "dziewczyny."
       - Kotku, kto to? - spytała nienaturalnie słodkim głosikiem. Przeniosłem na nią wymuszony wzrok, prosto w jej szmaragdowe kocie oczy.
       - Gajeel - mruknąłem okłamując rudowłosą.
       - Znowu? Przecież pisał do ciebie godzinę temu! Mógłby wreszcie dać ci spokój. Nie jesteś, przecież na każde jego skinięcie palcem. - Było widać, że jest z tego powodu niezadowolona. Jednak ostatnio wszystko co robiła jest dla mnie cholernie sztuczne. Już samo oglądanie tego zachowania sprawiało, iż zastanawiałem się czy zerwać z Blair.
        Z drugiej strony mam obawy dotyczące zmian jakie mogłyby zajść w moim życiu.
        - Wybacz mu "Skarbie" mimo wszystko to mój przyjaciel, a ostatnio prawie w ogóle się nie widujemy - rzuciłem kąśliwie, a rudowłosa zmarszczyła niezadowolona brwi.
       - Czyli przyjaciele są ode mnie ważniejsi, tak?  Jeśli ci na mnie zależy przestań się zadawać z tym niewychowanym, czarnowłosym wyrzutkiem! -  wykrzyczała, lecz tym razem przegięła pałę. Rozumiem, że ona i Gajeel nie pałają do siebie sympatią, ale do jasnej ciasnej marchewki, to ja decyduję z kim się zadaję!
        - Co proszę? - warknąłem - To ty ostatnio jesteś jakaś dziwna! Po za tym nie masz prawa dobierać mi znajomych! Na dodatek ten policjant cały czas robi do ciebie maślane oczy! - dodałem nieźle poirytowany. To pierwszy raz gdy ktoś dosłownie zaburzył mój spokój, no może oprócz Erzy.
        - Tak się składa, że ten policjant jest dla mnie bardziej czuły niż ty!
        - Naprawdę? To dlaczego nie rzucisz się mu w ramiona!
        - Już to zrobiłam, Gray! 
        - ŻE CO PROSZĘ?!
        - Zdradziłam cię! Jesteś teraz zadowolony! Wszystko spieprzyłeś, to twoja wina!
        - Moja? To nie ja rzuciłem się w ramiona kogoś innego! Jednak jeśli tak stawiasz sprawę to z nami koniec! 
       - I dobrze! Wynoś się z mojego domu! Natychmiast!
       - Właśnie zamierzałem to zrobić! - warknąłem oraz wyszedłem z tej małej klitki, przy okazji trzaskając drzwiami. Kto by pomyślał, że wizyta u "byłej" dziewczyny miała mi poprawić i tak spieprzony humor. Może mógłbym zadzwonić do Gajeela, ale znałem go na tyle dobrze by wiedzieć, że dzisiaj ze spotkania nici. Dlaczego? Ponieważ zignorowałem jego wcześniejszego esemesa, a że czerwonooki był egoistą i tak już pewnie znalazł coś do roboty. Kopiąc pobliski kamień przechadzałem się jedną z najtłoczniejszych ulic Magnolii.... Argh! Czemu baby są takie upierdliwe?
        Przypomniała mi się wiadomość od Erzy, prawdę mówiąc teraz to mało mnie obchodzi. Jak dla mnie mogą tą dziewuchę nawet powiesić. Jednak gdzieś tak w środku czuję się zraniony, iż wolała tego chłoptasia bardziej niż mnie...

*Levy*

         Po wyjściu Cany i zamknięciu drzwi z morderczym wzrokiem podeszłam do Gajeela. Ten tylko ironicznie się uśmiechnął przez co, aż we mnie coś zawrzało. Jak mam mu wyrazić swoją wdzięczność skoro mam ochotę rzucać w niego przedmiotami kuchennymi? No jak? Haloooo! Czy ktoś mnie może słyszy? Istoty pozaziemskie lub ktokolwiek! Przydałby mi się prywatny telepata możliwe, że on by coś zdziałał, ponieważ umie czytać w myślach.
        - Ty, ty... Kuchenno żelazny  gumisiu od siedmiu boleści! Nie odzywaj się nieproszony, bo inaczej zginiesz murowaną śmiercią! - warknęłam. Cóż podziękowanie to raczej nie jest, lecz co na to poradzę? Jaśnie pan Redfox, przecież irytuję mnie samym swoim istnieniem.
        - Jak mam zginąć skoro nie potrafiłaś pokonać jednej małej kukiełki, co krasnoludku?
        - Zamknij się! Nie twoja sprawa!
        - Krasnalu jeden ty... Albo pójdziesz na ugodę, albo pogadamy inaczej! - krzyknął już do reszty poirytowany.
        - Phi. Co niby mi zrobisz?  - zapytałam.
        - A chcesz się przekonać? - Nie nie chciałam. Z dwojga złego może przejdziemy do rozmów pokojowych? Chciałam już coś powiedzieć, gdy...

*Kagura - Przed domem Blair Haodyn.*

            Gdy w końcu dotarliśmy przed posiadłość dziewczyny Graya, spotkał nas niemały szok. Wyobrażaliśmy sobie, iż tak ważna osoba będzie mieszkać w dużej białej rezydencji otoczonej żywopłotami z róż, ogrodzie mającym przeogromny basen i tym podobne rzeczy. Zamiast ponosić się wyobraźni powinniśmy od razu postawić na rzeczywistość.
             Zamiast wielkiej rezydencji, naszym oczom ukazała się mała stara, rozwalona, drewniana rudera. Żywopłotem z róż natomiast były pewnie pułapki ustawione przez kobietę.
             - Pewnie to jakaś popaprana ekscentryczka - stwierdziłyśmy równocześnie z Erzą.
             - Ja uważam, że popaprane to jesteście wy - mruknął niespodziewanie Lyon i jakże nadspodziewanie dostał od nas w łeb. On chyba naprawdę chce, żebym gu ukatrupiła.
             - Czy to labirynt w kształcie trójkąta?  - zapytał nieoczekiwanie Jellal.
             - Masz rację Fernandes, coś mi mówi, że zaraz się dowiemy dlaczego. - Białowłosy rozmasowywał obolałą głowę. Za jakie grzechy musiał współpracować z dwoma imbecylami oraz  jedną rozsądną osobą? Do tej pory nie chciałam wiedzieć jak się w to wpakowałam.
              - Witam serdecznie naszych kochanych magów! W czym mogę służyć? - Usłyszeliśmy głos należący na pewno do dojrzałej kobiety. Erza po chwili wskazała na głośnik znajdujący się nad nami. Czy on latał? Przychodzi mi tylko na myśl marionetkarz, ale ta magia wyginęła kilkadziesiąt lat temu!
              - Żądamy rozmowy w cztery oczy! - krzyknęła podenerwowana szkarłatnowłosa. Gdyby to były normalne okoliczności zapewne zachowałby zimną krew, lecz odbiegały one od normalności. Zdecydowanie Jellal Fernandes był najgłówniejszym czynnikiem jej rozproszenia. Nie rozumiem jak można być rozproszonym przy takiej ważnej misji przez jednego faceta?
              - A co jeśli odmówię? - zapytała nas wyraźnie poirytowana. W sumie nie ma się co jej dziwić. Wygląda jakby przeszła jakąś poważniejszą kłótnię.
              - Cóż będziemy musieli cię aresztować w związku utrudniania nam śledztwa -  mruknął oschle Jellal.
              - Och, jesteś taki słodziutki, aż mam ochotę cię schrupać, ale zimne dranie przestały budzić we mnie zainteresowanie jakieś dziesięć minut temu... - westchnęła przez co głośniki lekko zaszumiały.
              Erza nagle zaczęła się dziwnie zachowywać usłyszawszy wypowiedź Blair. Obstawiam zazdrość o rozpraszającego ją faceta. To takie nielogiczne, przynajmniej dla mnie.
             Również byłam poirytowana całą sytuacją jednak w kompletnie innym sensie. Po prostu wszystkie zachowania poszczególnych osób wydawały mi się sztuczne. Można powiedzieć, aż za sztuczne.
              Aiden Blackstar pomimo, że to on poprosił nas o pomoc oraz był na początku bardzo uparty, zdeterminowany, niezachwiany w tej sprawie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Kiedy jednak tylko usłyszał informacje dotyczącą  Blair, zaczęły mu się trząść ręce, był chorobliwie blady, unikał również naszego spojrzenia. Na końcu jak sam stwierdził i tak brudna robota należy do nich, więc poszedł kupić sobie kawę.
               Shane dziecko, które pragnęło ze mną rozmowy, ale mimo wszystko za dużo nam nie zdradziło. Czułam, iż cała konwersacja miała o wiele głębszy sens niż damka wyjawiająca godność króla, czy jupka. Po prostu nie wiedziałam co mam myśleć o tym specyficznym dziecku. No bo raczej normalne dzieci nie są liderami grup przestępczych, prawda? Chciałam go bliżej poznać, ponieważ kogoś mi przypominał. Odkryć kierujące nim motywy, a przede wszystkim chciałam wiedzieć czy nasza rozmowa ma ukryte drugie dno.

             No i na koniec Blair Haodyn. Kobieta, która potencjalnie może wiedzieć coś więcej, jednak ta wiedza jest bardzo niebezpieczna. Czemu jest taka spokojna? Z doświadczenia wiedziałam, że osoby ścigane przez policję, mimo wszystko wykazują lekkie oznaki podenerwowania. Chociażby  drobnymi tikami czy nutką zawahania w głosie. Może jest jedną z tych osób, które zawsze zachowywały zimną krew w takich sytuacjach? Zdecydowanie coś mi nie pasowało, dlatego zaczęłam wszystko od początku kalkulować. Po chwili już prawie doszłabym do tego kto jest królem...
                - Kagura! Pułapki lecą z nieba! - wykrzyknął Lyon i na mnie wskoczył. W obecnej chwili znajdowałam się pod białowłosym oraz zamrugałam zaskoczona oczami. Czemu tego nie zauważyłam? No tak, w końcu kiedy coś analizuję, ignoruję kompletnie otoczenie. Jednak w aktualnej chwili miałam ochotę raczej udusić chłopaka, aniżeli dziękować za okazaną pomoc.
                - Widzę ośli baranie! A teraz złaź ze mnie! - warknęłam wkurzona, ponieważ byłam blisko rozwiązania całej sprawy bez rozmowy z tą całą Blair. Tym razem sobie jednak odpuściłam i nie uderzyłam maga Lamii Scale jak to miała w zwyczaju. Bądź, co bądź zawdzięczałam mu życie, a przynajmniej brak jakiejkolwiek rany.
               Erza skrzywiła się widząc uśmiech satysfakcji na twarzy Jellala. Czemu stał tak spokojnie? Przecież robi się niebezpiecznie. Może gdyby była skupiona jak ja i reszta rozwiązałaby o wiele szybciej całą tą sprawę, niż cała nasza trójka. Szkopuł w tym, że jej rozkojarzenie nijak miało się do całkowitej koncentracji oraz opanowania. Czyżby dlatego popełniła jeden malutki błąd i to ona uruchomiła pułapkę labiryntu?
                Z nieba spadło przeogromne monstrum. Było całe czarne, bez oczu i miało kilkadziesiąt macek. Cholera! To coś jest strasznie silne. Ledwo uniknęłam kolejnego ciosu!

*Teraźniejszość*
               - A to sukinsyni! Oszukali mnie wszystkich oszukali! - Panowie przełknęli ślinę. Zdecydowanie nie chcieli być na miejscu tej osoby lub osób, jak kto woli. Ja w sumie też nie chciałabym wkurzyć Erzy.
               - Kto nas niby oszukał? - Zebrał się na wypowiedź Lyon, choć pewnie wolał kiedy Jellal rozmawiał z  Tytanią. Cóż... W końcu od niej wcześniej oberwał za kradzież jej zbroi, więc przerażenie z niego wyciekało albo to było tylko złudzenie wytworzone przez moje oczy.
               - Rada! Mają wtykę w radzie! - warknęłam podenerwowana.
               - Masz na myśli, że tą wtyką jest Aiden Blackstar? - zapytał Jellal.
               - Nie. Aiden Blackstar jest zdenerwowany przez coś innego. Inaczej mówiąc przespał się z naszą kochaną panią Blair, prawda panie Blackstar? - rzekła Erza rzucając w jego stronę strzałę. Mężczyzna tylko lekko drgnął i podrapał w tył głowy.
               - No to kto jest tym sprawcą? - Nie dziwię się mu, sama też powoli zaczynam uważać, że ta sprawa jest zbyt pogmatwana. Czyżbyśmy pominęli jakiś kluczowy element? W takim razie jaki?
               - To jest właśnie dobre pytanie. Szlag! Przez tego potwora ta cała dziunia nam się wymknęła, a ja przez tego osła nic już nie mogę wymyślić! - stwierdziłam wskazując palcem na białowłosego.
              Erza wbiła swój miecz w ziemię, która mocno popękała od nadmiaru jej siły. Przygryzła wargę, mrużąc niebezpiecznie oczy i nerwowo zaciskając ręce w piąstki.
              - Rada, gildie czy mieszkańcy Magnolii. Wszyscy, którzy pogrywają sobie z Erzą Scarlet i śmieją się za jej plecami czeka okrutny los. Wtyka jest prawdopodobnie w radzie, prawda? Idąc tym tropem musi to być najbardziej szanowany przez innych jej przedstawiciel. Grają nieczysto, więc my też tak będziemy grać. Oszukują? My też będziemy oszukiwać. Ukrywają? My będziemy ukrywać.Od teraz zaczynam prywatne śledztwo w całej tej sprawie, a wasza trójka mi w tym pomoże. Czy to jasne? - Groza szkarłatnowłosej była zbyt wielka nawet dla mnie, żebym mogła odmówić Erzie. To po prostu nie było możliwe. Natomiast Aiden Blackstar trząsł się z strachu. Tak, realny strach przed tym co by było gdyby magowie tacy jak Tytania się zbuntowali przeciwko ludzkości. Trochę go rozumiem. Zdecydowanie wtedy ich szanse... Z ledwością opanował drżenie na całym ciele. Westchnął, by w końcu się zgodzić. Tak w sumie to nie miał wyjścia.
       *Aisha Lockser/Blaiy Haodyn*
             Byłam już daleko od miejsca zamieszkania. W duchu dziękowałam za fakt, że przed moim domem było tyle pułapek. Gdyby ten potwór nie zajął tamtych magów miałabym poważne kłopoty. No i Gray... Co mnie do diabła podkusiło, żeby pakować się w związek emocjonalny? To tylko pogarsza moją sytuację, ale naprawdę go kochałam lub może inaczej - szanowałam. Wielka Organizacja nie ma miejsca dla członków, którymi kierują prawdziwe uczucia. Dałam się ponieść to moja wina. 
              - Następnym razem... Nigdy nie popełnię takiego błędu. Misja musi być dla mnie wszystkim. Nie mogę mieć głupich sentymentów. Szlag! Już i tak jestem uważana za najsłabszą w organizacji! Czemu do tego doszło? - wyszeptałam podczas nocnej ucieczki. Jedynie czego pragnęłam to wolności, a aby ją zyskać trzeba zacząć potajemnie działać na własną rękę. Póki ON trzyma w garści tyle osobistych tajemnic oraz coś co utrzymuję moje życie nie mogę być obojętna.
             Jakim prawem? Jakim cholernym prawem można bawić się ludzkim życiem? Zniosę to dla Juvii. W końcu to ma najukochańsza młodsza siostrzyczka. Byleby się tylko nie załamała zniknięciem Shane'a. Ja sama zadałam wystarczająco jej dużo bólu.
             - Shane, Juvia przepraszam za to co zamierzam zrobić. Nie mam żadnego wyboru. - Zacisnęłam mocno szczękę i otarłam spływające z oczu łzy. Muszę. Koniecznie muszę sprawić, żeby nie mieli haka na mojego młodszego brata. Dotarłam wreszcie do głównej bazy swego największego wroga. Nie jestem już Aishą Lockser ani Blair Haodyn. Od teraz mam po prostu ksywkę "Marionetkarz". Chciało mi się śmiać na tą myśl. Posiadam bardzo rzadką magię, która umożliwia władanie nad przedmiotami martwymi. Tymczasem to mną sterują pociągając za sznurki i wcale nie jestem lepsza od tych wszystkich kukiełek. Sama jestem nic nie znaczącą marionetką w JEGO rękach.
            Juvia i Shane. Brata już zdążyli dopaść, więc nie mogę pozwolić by wciągnęli w to moją siostrę. Pchnęłam zgrabnym ruchem zardzewiałe drzwi i zdjęłam perukę z rudymi puklami. Wtedy nagle usłyszałam głos, który od zawsze mnie prześladował.
             - Witaj moja Marionetko...
                                                                                                                         
Od Autorki: 
Przepraszam, Przepraszam wszystkich! Szczególnie Ciebie Nevada-Chan! Najpierw miałam problemy z napisaniem rozdziału dziesiątego, a potem z internetem. Rozdział macie tylko dlatego, że moja kuzynka dała mi wejść na kompa. Nie powinno być problemów jak Ci goście od naprawy w końcu dadzą nam Łaskawie tą ofertę jakąś tam, ale muszę przyznać, że gdy moja Sis się wkurza to przeraża nawet mnie samą. Aha! Niech was nie zwiedzie koniec... Następny rozdział będzie całkowicie luźny! xD  W każdym razie mam nadzieję, że opłacało się trochę dłużej na ten rozdział poczekać. Choć i tak uważam, że jest gorszy niż przypadkowo usunięty pierwowzór. [czyt. Musiałam pisać ten rozdział, aż trzy razy.xD] Za pierwszym byłam zadowolona, drugi to był kompletny kicz, a nie chciałam dawać wam byle czego, więc to powyżej jest ostatecznym efektem mej pracy.xd] 
Pozdrawiam Lavana Zoro! ;D
 
   Następny Rozdział - Klasa Delikwentów.

6 komentarzy:

  1. Jeeeeej nareszcie *.*
    Świetnie się czytało :D
    Wielmożna Erza <3
    Ehh... ta Blair grrr... jak ona mogła? mojego Grey'a...?
    I że jest siostrą Juvi? Wow to zaskoczenie :p
    Hahaha Levy i jej mordercze zapędy <3
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału ;3
    I one-shot'a *.*
    Ojojo nie wiem jak ja to wytrzymam -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Blair wywołuję takie reakcję.Xd No jest starszą siostrą Juvii i nie dziwię się, że jesteś zaskoczona.
      Uwierz mi, że jak tak dalej pójdzie z tymi zapędami Levy to niedługo dziewczyna odwali przy Gajeelu coś głupiego.Xd
      Cóż jak dobrze pójdzie do One-Shot powinien pojawić się niedługo, a rozdział 11 w sobotę.XD
      Pozdrawiam Lavana Zoro ;D

      Usuń
  2. Łiii xD Cieszę się, że jakoś dałaś radę. Jak dla mnie rozdział był boski. Bardzo ładnie Ci wyszedł, bardzo. I podziwiam Cię, że 3 razy go pisałaś. Chyba bym tak nie potrafiła. :)
    Oj Erza, Erza, tak wpaść ^^
    A Graya mi nie jest szkoda, bo to nawet lepiej, że zerwał z tą Blair. Nawet jeśli ona też jest wykorzystywana przez kogoś, wcale jej nie lubię. Za to ślę Lyonowi moje wyrazy współczucia, bo trafił do takiej pięknej drużyny i nie zwariował :P
    Na końcu zrobiło się tak poważnie :D Lubię tą tajemniczość i jestem ciekawa kto jest królem :)
    Pozdrawiam!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również jestem szczęśliwa, a gdy dodawałam rozdział cieszyłam się, że to już koniec i nie będę go musiała pisać po raz czwarty.
      Nasza Tytania wpadła po uszy i to kompletnie.
      Gray! Ty to widzisz nawet tobie nie współczują, że wpadłeś przez tą dziunię w dołka.Xd No jak tak można.[czyt. Gajeel w następnym rozdziale wcale nie jest lepszy, więc...Xd]
      A propos jeszcze kilka rozdziałów i zrobię ankietę na waszego ulubionego bohatera w opowiadaniu. Jestem ciekawa kto wygra.
      Kto jest królem? To słodka tajemnica... Nanananana!
      Pozdrawiam Lavana Zoro ;D

      Usuń
  3. No to ja WRESZCIE napiszę ten komentarz. ^^
    Więc, rozdział niezwykle mi się podobał- między innymi dlatego, że było w nim mnóstwo Erzy i Jellal'a *-* - ale i dlatego, że był przy okazji śmieszny i wieeelu rzeczy się dowiedziałam. ^=^
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i Gajeel'a. *^*
    No to jeszcze raz.
    Jestem zachwycona tym jak opisałaś wściekłość i potęgę mojej kochanej Erzy. *.*
    Ja chce więceeej, chce szybko szybko więc się śpiesz, proszę. *w*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erica! Witam, witam miło cię widzieć. Heh.XD Czy było ich dużo to nie wiem, ale mam świadomość, iż gdzieś tam byli.
      A kto nie czekałaby na Gajeela? Ja również... Tfu! Co ja piszę.XD Przecież ja mam świadomość co dzieję się w rozdziale 11.XD
      Dobra postaram się podkręcić tempo, ale nic nie obiecuję.
      Pozdrawiam Lavana Zoro ;D

      Usuń