06 września 2014

Rozdział 2 - Herbatka z Diabłem i jeszcze większym - Szatanem.


*Levy*
  Robiło się coraz ciemniej, a ja nadal nie trafiłam do swego celu podróży. Zewsząd otaczały mnie przeogromne drzewa, które potęgowały wrażenie nocy. Leśna ścieżka była natomiast usłana, jakże irytującymi szyszkami i kasztanami. W dodatku cały las został umieszczony na przeciwko szkoły, jaką sobie wcześniej upatrzyłam. Z tego co się dowiedziałam miałam iście wspaniałych sąsiadów, mniej więcej kolejno to państwo Dragneel, Heartfillia oraz niejacy Redfox'i. Dwa pierwsze nazwiska budziły we mnie wstręt, lecz tego ostatniego wcale nie kojarzyłam. Czyżby ktoś nowy, przebiegły? Albo może miły?

     Przeklinałam siarczyście na wujaszka, Canę, no i moją całą rodzinkę. Po kiego grzyba się przeprowadzili skoro wiedzieli o moim przyjeździe?! Moja irytacja sięgała zenitu, po chwili chyba wylądowała na księżycu, ponieważ dotarłam do upragnionego celu.
     Moim oczom ukazała się dość niezwykła część Magnolii. Po prawej stronie stał szereg domków, które wyglądały niemal identycznie. Ciemne, fioletowe ściany, czarne ramy okien i jasne, zielone, mocno rażące w oczy drzwi. Lewa strona wcale nie prezentowała się lepiej od tej  prawej, różnica polegała tylko na wielkości oraz wielkim żółtym napisem na drzwiach - "Akademia Fairy Tail."
     - To jest ta słynna akademia? To cyrk czy co? - szepnęłam bardziej do siebie, aniżeli kogoś w pobliżu. Skierowałam swój wzrok na tą prawą część, podchodząc do bramy, żeby móc zadzwonić domofonem. Przełknęłam ślinę, nie miałam pojęcia czy jestem gotowa spotkać rodzinę.
     - Halo? Tu Ivy McGarden. Z kim mam przyjemność? - spytała matka. Dziwnie się czułam słysząc znowu jej głos. Może jednak ucieknę od tego domofonu? Wtedy uznają to pewnie za jakiś głupi kawał i dadzą sobie spokój? Ale gdzie w takim razie będę mieszkać? Wątpliwości jakie miałam zaczęły się niespodziewanie mnożyć.
     - H...Hej Mamo to ja Levy. – Pierwsze cztery słowa wyjąkałam z lekkim przestrachem. Później znacznie spokojniej, zaczęłam mówić normalnie.
     - Levy? Och, wiedziałam o twoim przyjeździe jednak mi kompletnie wyleciał z głowy. Wejdź rozgość się w swoim pokoju, a potem zejdź na herbatkę. Mamy dzisiaj gości. - Otwartość matki mnie zaskoczyła. Zwykle tyle nie mówiła. Ojciec zawsze ją krytykował, gdy powiedziała jakąś nieznaczącą błahostkę. A ona zawsze płakała. Ciężko było uwierzyć w taką zmianę. Życie byłoby wtedy zbyt piękne. 
     Weszłam niechętnie przyglądając się wnętrzu, czarno-białe paski widniały na wszystkich ścianach. Natomiast, w niektórych miejscach wisiały staromodne obrazy. Wielki dębowy stolik otoczony białą kanapą w kształcie prostokąta pełnił pewnie rolę salonu. Zauważyłam swoją matkę naprzeciwko. Zamrugała swymi okrągłymi orzechowymi oczami, spinając swe czarne jak noc włosy, w kucyk czerwoną wrotką. Ubiór miała bardzo odświętny, zazwyczaj go wkładała jak mieliśmy gości. Podbiegła do mnie, a jej biała spódnica z falbankami lekko się pomarszczyła. Poczułam na sobie szorstki różowy materiał swetra Ivy.
     - Stęskniłam się za tobą córeczko – wyszeptała łamiącym się głosem.
     - Ja za tobą też mamo – odrzekłam niepewnie odwzajemniając uścisk.
     - Za godzinę będziemy gościć przyjaciół twego brata! Zaprosiłam też Lucy w końcu byłyście jak papużki – westchnęła rozmarzona. Rozszerzone zapewne oczy i zdziwienie przeszły całą mą osobę. Chciałam wykrzyczeć, że ta zdradziecka blondyna nie ma już prawa być w moim życiu. Jednak zachowałam ten komentarz dla siebie.
     Gdy starsza kobieta zniknęła za drzwiami na moich ustach pojawił się uśmiech – pełny, zła, nienawiści i przebiegłości. Chyba w moich oczach zabłyszczały niebezpieczne iskry, mą głowę przepełniała mi tylko jedna myśl – Zemsta.
     Weszłam po stromych schodach do mojego nowego pokoju, lepiej by nikt nie widział mnie w stanie szału. Urządzony oczywiście łudząco podobnie  jak salon tylko, że miał dwuosobowe łóżko pośrodku. Usiadłam na nim i przetarłam lekko oczy zmęczona podróżą. Gdybym była tamtą starą strachliwą dziewczynką, prawdopodobnie nie zeszłabym na dół, żeby pić herbatkę z diabłem. Czy na pewno tego chcę? Huczało mi w głowie to pytanie. Tak owszem chcę tylko dlaczego intuicja podpowiada mi, iż robię źle? A jak tego dokonam wcale nie będę lepsza od nich? Wzięłam kilka głębokich oddechów oraz zmrużyłam oczy, postanowiłam zemszczę się bez względu na cenę. 
     Wyciągnęłam z bagażu niebiesko-białą sukienkę mającą falbany przed kolana. Góra była przyozdobiona bufiastymi, krótkimi rękawami, a na szyi miałam kremowy szalik, który przyozdabiały żółte gwiazdki. Na koniec standardowo związałam włosy w kitkę, całość stroju wieńczyła moja ukochana opaska i czarne balerinki z niebieską kokardką. Przybierając pokerową minę na twarzy zeszłam do salonu.
      - Och, kochanie usiądź na kanapie goście zaraz przyjdą – zwróciła się do mnie moja matka. Skinęłam tylko głową, a potem skierowałam w jej stronę siadając na niej. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, brat? Czy może jakiś gość?
      - Ach, to pewnie Kagura, zawsze najwcześniej przychodzi – stwierdziła brązowowłosa – Na bożyszcze! Levy, kochanie zapomniałam tobie wspomnieć! Podoba się ona Noemu, więc nie mów przy niej, o nim czegoś zawstydzającego – dodała następnie. 
     Czyli mój kochany braciszek się zakochał? Od zawsze chciał być podobny do Natsu, wróć o wiele lepszy niż on. Przygryzłam zdenerwowana wargę i zacisnęłam pięści. Nie zamierzam robić czegoś dla swojego brata. Nie pomógł mi, gdy byłam najbardziej w potrzebie dlaczego ja mu mam pomagać? Ciekawe czy ta Kagura jest kimś  pokroju Lucy? Jeśli tak wiem, że ją znienawidzę a wtedy nawet nie będę się siliła na bycie miłą.
      - Dobra, nie ma sprawy – mruknęłam tak jak zawsze, by niczego nie podejrzewała.
      - A tak właściwie, gdzie jest mój kochany braciszek? - zapytałam podkreślając ostatnie słowo z wyraźnym niesmakiem.
      - Jeszcze śpi... - odpowiedziała uśmiechnięta. Gdybym była na jej miejscu i przeżyła to samo zdecydowanie inaczej bym się zachowywała.
      - Córusiu wiem, że jesteś zmęczona, ale to ty musisz przyjąć wszystkich gości. Ja zaraz mam spotkanie – wymruczała niczym drapieżna kocica. 
     Niechętnie wstałam oraz otworzyłam drzwi. W progu stała ładna czarnowłosa dziewczyna, o czekoladowych tęczówkach. Miała rozpuszczone do bioder hebanowe włosy i idealnie prostą grzywkę. Nosiła biały płaszcz z czerwonymi szlaczkami oraz legginsy. Całość wieńczyła kremowa opaska, z kozakami sięgającymi, aż do ud.
     - Proszę możesz wejść – uśmiechnęłam się leciuteńko – Jestem Levy, siostra Noego miło mi – dodałam wyciągając swą dłoń.
     - Kagura. Kagura Mikazuchi. - Odwzajemniła mój gest wchodząc do środka. Czemu jest wyższa ode mnie? Niestety większe piersi niż ja też miała. Twierdzę, iż nie jest fałszywa, nie sili się na sztuczną uprzejmość, widać również w jej oczach błysk doświadczający o bolesnej przeszłości.
Takie osoby jak my łatwiej siebie poznajemy, więc mniej więcej rozumiemy drugą stronę. Idiota pokroju mego brata nie zasługiwał na tak piękną, mądrą lub miłą kobietę. Zamyślona cały czas trzymałam otwarte drzwi i...
     Nie mogłam zareagować przez pierwszą minutę. Wszystko do mnie powróciło radość, frustracja, strach, wściekłość, smutek, byłam tą minutę tykającą bombą zegarową. Jednak przypominając sobie swoje postanowienie, przywołałam na twarz sztuczny uśmiech.
     - Och, jakże się cieszę, że was widzę po dwóch latach rozłąki! Cześć Lucy! Witaj Natsu! Czemu macie takie zdziwione miny? To ja Levy nie poznaliście mnie? - zawołałam radośnie.
     - L...Levy?! - Wytrzeszczyli na mnie te swoje fałszywe oczka. Zauważyłam z niemałą satysfakcją, że jestem wyższa o dwa centymetry niż różowowłosy.
     - A kto niby inny jest siostrą Noego, hę? Wróciłam dopiero z Crocus, a wy mnie tak nieciekawie witacie. Myślałam, iż wybuchną fajerwerki lub coś podobnego. Jakie rozczarowanie. - Rozłożyłam teatralnie ręce. Lucy, zamrugała widocznie zmieszana swoimi orzechowymi okrągłymi oczami. Trzymała mocno prawą dłonią puchatą fioletową torebkę, a drugą wygładzała lekko swą zieloną pomarszczoną sukienkę na ramiączkach. 
     Natsu, natomiast widocznie lekko poirytowany moją postawą zaczął się bawić rozpuszczonymi pasemkami dziewczyny obok. Przemknęło mi przez myśl, że to ja zdobyłam pierwszy punkt. W wyobraźni już widziałam kłaniającą mi się  pokonaną parkę , która wymachiwałaby  białą flagą. Były to owe dwie osoby przede mną.
      - Ej, gołębie wchodźcie już bo zaczynam się niecierpliwić – usłyszałam za tą dwójką ładny ochrypły męski głos. Pewnie niejednej naiwnej nastolatce, ów niewidoczny osobnik zawrócił w głowie.
      - Witaj Levy... - wydukała tylko coraz bardziej wystraszona i zdziwiona para. M...Moment  dręczyciele oraz główni liderzy naszej poprzedniej szkoły są przestraszeni? Mój wzrok automatycznie przeszedł na „zakochaną parkę” i najwidoczniej usiedli już na kanapie.
      - Hmph... - usłyszałam warknięcie owego głosu. Wyraźnie wyczuwać było w nim irytację oraz zniecierpliwienie.
      - Witam, proszę wejdź i rozgość się... Eee... - urwałam w połowie.
      - Gajeel, krasnoludku... - mruknął nieprzyjaźnie i bardzo nieufnie. Usunęłam się mu z drogi – instynkt zapalił u mnie w głowie alarm bezpieczeństwa. No wiecie taki, który tika, gdy naprawdę wyczuwasz kłopoty. 
      Gajeel, miał długie czarne postrzępione na wszystkie strony włosy. Czerwone jak krew oczy, a jego czarny ubiór wcale nie poprawiał mu wizerunku. Czy ja się go boję? Nie powinnam, ale coś mi mówi, żeby go unikać w miarę możliwości. Zignorowałam nawet to, że nazwał mnie krasnoludkiem za co większość osób dostałaby ode mnie z liścia. Moja matka zadowolona, iż wszyscy już przyszli podbiegła do drzwi.
      - Pójdź obudzić Noego kochanie! Chociaż nie... Biedny się nie wyspał, nie budź go. Zaopiekuj się gośćmi w jego imieniu – zaszczebiotała. Zamrugałam oczami, by móc przemyśleć  jak się w to wpakowałam. Ile jeszcze będzie spotykało mnie coś niedobrego?
      - Dobra – rzuciłam tylko, bo inne słowa wyleciały z mej głowy. Moja mama pokiwała zadowolona głową i wyszła zamykając mi przed samym nosem drzwi. Powróciłam do towarzystwa przy białej kanapie.
      - Kawy czy herbaty? A może soku? - spytałam ledwo wysilając się na uśmiech.
      - Poproszę kawę. Dla Gajeela, herbata, a naszych gołąbków sok pomarańczowy – odpowiedziała mi Kagura. Tylko czemu za wszystkich? Wzruszyłam tylko ramionami oraz pospiesznymi krokami  przeszłam do części kuchennej. Po dłuższej chwili woda się zagotowała, a ja przygotowałam dla każdego dany napój. 
       Wracając ponownie do białej kanapy, każdemu wręczyłam jakiś tam kubek. Usiadłam naprzeciwko czarnowłosego i parki obok Mikazuchi. Ją najbardziej lubię z całego towarzystwa.
      - Gdzie Noe? - zapytali wszyscy równocześnie.
      - Podobno śpi... - mruknęłam, ale prychnięcie przerwało moją wypowiedź. Zaczęłam zdenerwowana popijać swoją herbatę.
      - Śpi? No pięknie! A sam mnie błagał, żebym tu przyszedł wysłuchać jego gry na harmonijce. W końcu chciał dołączyć do naszego zespołu – warknął wściekle. 
      Patrzyłam tępo na, jak mu tam było? Ach, tak Gajeela i omal nie oplułam się herbatką. Lucy też chyba wiedziała o co mi chodzi. W końcu byłyśmy przez jakiś okres przyjaciółkami. Dlatego również uśmiechnęła się pobłażliwie.
       - Buhahahahahaha, a to dobre – rzekłam, jednakże opluwając swą sukienkę ową herbatą – Noe i jakakolwiek gra na instrumencie? Nie ma szans człowieku! On nawet śpiewać porządnie nie umie! Zawsze trzeba było go uciszać, żeby nie chwalił się swoim talentem muzycznym! - Płakałam normalnie ze śmiechu. Braciszek, który najwyraźniej usłyszał poruszenie właśnie teraz zszedł.
        - Siostra! Co ty tu robisz?! Nie miałaś wrócić z Crocus dopiero jutro? - Wybałuszył na mnie swe oczy. Wspomnę, iż był męską wersją mnie. No może nie miał piersi i posiadał czarne oczy, a zamiast włosów pośrodku widniał irokez.
        - Obsługuję twoich gości. A to dlatego, ponieważ księciuniu nie chciało się wstać – mruknęłam rozbawiona. Widać jeszcze głupawka sprzed chwili mnie nie opuściła. Wbrew pozorom braciszek był w miarę bystry. Jednak to ja pełniłam funkcję domowego geniusza. Widząc na sobie ciężkie spojrzenie Gajeela i mój gromki śmiech chyba załapał o co chodzi.
        - Levy... Nie mów mi, że wracasz na stałe? - jęknął przedstawiciel płci męskiej trzymając w ręku harmonijkę.
        - Owszem braciszku – powiedziałam przesłodzonym tonem. Podbiegł do mnie oraz wylał na mnie moją HERBATĘ. Podkreślam MOJĄ.
        - Masz za swoje k-r-a-s-n-a-l-u - z wyraźnym jadam wypowiedział ostatnie słowo. Co automatycznie podziałało na mnie, lecz w ten niedobry sposób. Moje policzki nadęły się jak zazwyczaj kiedy byłam zła. Raczej nie za bardzo kontrolując swoje odruchy wzięłam pierwszy lepszy kubek oraz wylałam najbardziej wrzący napój na spodnie braciszka. A następnie kopnęłam w genitalia. Natsu tylko skrzywił się jakby to jego bolało moje uderzenie. Dwa jeden dla mnie oszuście!
        - Kłamstwo nie popłaca wiesz? Prędzej czy później zawsze się wyda... A nawet jeśli nie niesie za sobą drastyczne konsekwencje. I jak jeszcze raz nazwiesz mnie krasnalem to nie skończy się tylko na jednym uderzeniu! Tak ciebie zleję, że rodzina cię nie pozna oraz wydziedziczy! - Wymachiwałam rękoma na wszystkie strony.
        - Widzę cię po dwóch latach a ty mnie już wkurzasz, ale miło ciebie znów zobaczyć Noe – wyciągnęłam w stronę brata rękę. Najwidoczniej mój kurs samoobrony na coś się przydał, ponieważ braciszek odruchowo zasłaniał swój czuły punkt jedną ręką. Drugą mi podał i usiadł obok Natsu. Kątem oka zauważyłam, iż czarnowłosa była wyraźnie rozbawiona całym zajściem. Czego nie mogłabym powiedzieć o czerwonookim chłopaku. 
       Spojrzałam na stół i... Niech to szlag! Napój, który wylałam należał do tego bandziora! Dopiero teraz zauważyłam wpatrujące się we mnie poirytowane oczy Gajeela. Przełknęłam lekko ślinę oraz natychmiastowo wzięłam  pozbawiony cieczy kubek. Zrobiłam jego herbatę jeszcze raz, po czym usiadłam na kanapie z powrotem.
       Noe potwierdził, że jestem na sto procent jego siostrą. Później ta czwórka naprzeciwko mnie prowadziła dialog na temat muzyki. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Skupiłam się głównie na rozmowie z Kagurą. 
       Chodzi ona do żeńskiej akademii magii zwaną Mermaid Heel i posługuję się umiejętnościami grawitacyjnymi. Ponadto kocha walczyć mieczem o wiele bardziej, niż wspomagając się swoją mocą. Ja natomiast opowiedziałam jej, że idę w tym roku na naukę do Fairy Tail oraz placówka ta współpracuję ze szkołą hebanowłosej. 
        Od czasu, do czasu widziałam zazdrosny wzrok mojego brata, o mój dobry kontakt z dziewczyną. Kiedy spytałam czemu tu przyszła odpowiedziała, że nie mogła od siebie odpędzić natręta jakim jest mój brat. Byłam przekonana, iż to co mówiła Kagura było prawdą. Pewnie chłopaczyna chciał uzupełnić pustkę swego ego i zaczął uderzać do nieosiągalnej góry. W każdym razie bardzo polubiłam pannę Mikazuchi. Może odpowiadała krótko, lecz treściwie.
        - Muszę się już zbierać. Moja drużyna czeka tylko na mnie, by zacząć trening. W każdym razie dzięki za przyjemną pogawędkę – powiedziała swoim bardzo kobiecym głosem.
       - Nie ma sprawy! Nie będę zatrzymywać skoro musisz już iść. To do zobaczenia! - rzuciłam patrząc na odchodzącą dziewuszkę. Może była trochę w sobie zamknięta i ciężko będzie do niej dotrzeć, ale przynajmniej jest szczera. Westchnęłam tylko cichutko.
       Z resztą osób w salonie nie miałam ochoty rozmawiać. Po prostu ich nie lubiłam. Pierwszą dwójkę dlatego, że zostawili blizny, które łatwo się nie zagoiły. Brata, ponieważ im na to zezwalał. A Gajeel? Tak praktycznie nic mi nie zrobił, ale mam co do niego złe przeczucia. Wrażenie, iż może zrobić coś co mnie powstrzyma. A tego bym nie chciała. 
      Gdy Lucy poszła na chwilkę przypudrować nosek poczułam na sobie wredny wzrok Natsu. Odwzajemniłam go uśmiechając się najbardziej jadowicie jak mogłam w stronę diabła. Co nie umknęło uwadze czarnowłosemu. Czułam, że ma w swoich czerwonych oczach jakiś skaner prześwietlający na wylot moje zamiary.  Przestraszona na tą myśl, uświadomiłam sobie pewną sprawę.
      Będąc uczestniczką tej herbatki podpisałam na siebie niewidzialny wyrok. Miałam mieć konfrontację z diabłem, a wylądowałam na celowniku jeszcze większego szatana. Gorzej chyba już być nie może....
                                                                                                                                                     
Od Autorki:
 Po wielkim wysiłku, żeby wysilić mój mózg do myślenia Ta-Dam! Oto Rozdział drugi! Wyszedł Co prawda średniawo, ale mam satysfakcję z opisu uczuć bohaterki.XD
Tradycyjnie zapraszam na rozdział trzeci pod tytułem:
" Ostatni wolny dzień! Lyon i Kagura wkraczają do akcji!"
Pozdrawiam Serdecznie -  Wasza Lavana Zoro ;)

8 komentarzy:

  1. Dotarłam, wreszcie :)
    I że ja niby piszę lepiej od Ciebie? Ciekawe w którym momencie, bo jakoś nie zauważyłam :P Według mnie piszesz bardzo dobrze. Nawet nie zauważyłam zbyt wiele błędów, także nie mam na co narzekać ^^
    Co do opowiadania, po przeczytaniu Prologu nie bardzo wiedziałam o co chodzi, ale gdy doszłam tutaj, już ogarnęłam wszystko i rozumiem doskonale. A co ważniejsze, ta historia wciągnęła mnie i to bardzo :) Podoba mi się postać Levy. Zawsze ją lubiłam, ale czytając o niej jako o głównej bohaterce moja sympatia się pogłębia :) Mam nadzieję, że zemści się, bo poczułam się źle czytając, że ktoś jej zrobił coś złego. Jak można zrobić coś niedobrego takiej słodkiej dziewczynce? :P Dlatego też mam nadzieję, że wszystko jej się ułoży...
    Jakoś nie mogę przyzwyczaić się do tego, że Natsu jest tym złym... To jedna z moich ulubionych postaci w FT i... no ciężko mi się przestawić. Ale nawet jeśli to on, jeśli zrobił coś Levy, nie wybaczę mu! (w tym opowiadaniu:P)
    Gajeel natomiast jak na razie jest jedną wielka niewiadomą, poza tym, że Levy ma co do niego złe przeczucia. Ja też takie mam... Ale i tak liczę na to, że będą razem jak najszybciej xD
    Kagura już była. Teraz czekam na Lyona. Nie mam pojęcia jak Ty ich zbliżysz ku sobie, ale wiedz, że jestem tego straszliwie ciekawa :)
    Ok. Chyba napisałam wszystko co chciałam. Twoje opowiadanie zainteresowało mnie i na pewno będę je dalej czytać :) Uprzedzam tylko, że tak samo jak nieregularnie piszę, tak też czytam. Także czasami mogę mieć drobne opóźnienia, jednak w końcu na pewno dotrę i nadrobię zaległości w czytaniu jeśli będzie to konieczne xD
    Mam tylko małą uwagą... czcionka w ramce u samej góry jest słabo widoczna. Może mogłabyś coś z tym zrobić? Tak tylko sugeruje :P
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz.XD Ale myślę, że taka dyskusja do niczego nas nie zaprowadzi.Xd
      Co do czcionki w tej ramce - wiem.Xd
      Po prostu zawiesił się mi internet jak chciałam ją zedytować.XD
      Co do Natsu i Lucy - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Xd Wydarzenia są prowadzone oczami naszej Levy i nie wiadomo o czym gdyba druga strona.Xd
      Jak Gajeel, jest wielką niewiadomą to swój cel osiągnęłam.Xd Miłości pomiędzy tą dwójką na samym początku nie mam raczej w planach.Xd Czemu? Żeby było ciekawiej.Xd
      Nie przejmuj się nieregularnymi komentarzami.Xd To, że teraz dodaje wszystko regularnie jest dla mnie cudem -0-0-
      A co do Kagury i Lyona mam wszystko ułożone, więc...^^ Tylko trza poczekać, aż rozdział trzeci się pojawi.Xd Będzie tam trochę o systemach szkół magicznych.Xd
      Ja też mam takie okresy, gdzie nic mi się nie chcę.Xd Także nieregularność Twych notek mi nie przeszkadza.Xd
      Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

      Usuń
    2. Może masz rację. Lepiej na tym poprzestańmy, przynajmniej w tej kwestii :D
      No tak, z punktu widzenia Levy. Hmm... Jak tak o tym napisałaś, to myślę, że przecież jeszcze zawsze może się okazać, że to Levy coś tam przeskrobała. Cóż, zobaczymy jak napiszesz w końcu coś się stało. Jestem ciekawa co tam się wydarzyło dokładnie.
      W sumie to byłoby nudno gdyby już od początku wszystko szło jak po maśle :) Ale i tak zawsze na to liczę. Nawet jak oglądam telenowele. O ja naiwna ^^
      W takim razie czekam na Lyona i trzeci rozdział :) Ciekawe jak jego przedstawisz. W sumie nigdy nie potrafiłam go rozgryźć w anime, także tym bardziej czuję się tym zainteresowana xD
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. WYBACZ WYBACZ WYBACZ~! >.<
    przepraszam, że dopiero teraz komentuję ;-;
    Jestem beznadziejnym człowiekiem... Nie dość, że mój 2 rozdział nie jest skończony to Cię zawiodłam.. T-T
    PRZEPRASZAM~
    Tak więc, na początek to...
    ŁAAAAAŁ! Serio? Czy ja dobrze widzę? Dwa centymetry?! Wyższa? Levy jest wyższa od Natsu?!?! O.O
    Nie mogę uwierzyć... Serio.
    Nie mogę sobie tego wyobrazić normalnie xD
    Tak w ogóle to wciągnęła mnie ta histroia, no~! Ale tak serio też to.. Ja nie mogę.. Natsu jest czarnym charakterem... ;_;
    Ja tu tonę~
    Ale świetny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom.Xd Jest od niego dwa centymetry wyższa.Xd
      Niech kobitka ma chociaż małą satysfakcję.Xd
      W Końcu prawie wszyscy są od niej wyżsi - raz nie zawsze.Xd
      Jak pisałam pani powyżej - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Xd Opiszę po kawałku przeszłość Levy, więc wszystko się prędzej czy później wyjaśni - z naciskiem na później - bo jak odkryję wszystkie karty będzie koniec opowiadania. ;)

      Kto powiedział, że Natsu jest czarnym charakterem? Czarne charaktery to osoby ze światka przestępczego, ale niekoniecznie są złe do szpiku kości.XD
      Każdy człowiek ma przecież swoje nawyki i zachowania - swą jedną część wyniósł z domu rodzinnego. Drugą ukształciło życie społeczne.
      Np. Masz kochającą rodzinę. Ale w podstawówce strasznie tobie dokuczano. W dodatku zmarł ci kochany brat - takie osoby często się w sobie zamykają. Jednak to tylko przykład.

      Każde zachowanie osoby w danej sytuacji - ma swój korzeń.Xd Więc nie rób z Natsu od razu czarnego charakteru.XD Jak już mówiłam - wszystko jest widziane oczami Levy.XD

      Usuń
  3. O mój Boże ! Naprawdę się wkręciłam ! Nie jestem wstanie napisać coś sensownego ! Czytam dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam ^^^ zapowiada sie swietnie . Jestem pod wrazeniem Twojego pisania~~~

    OdpowiedzUsuń
  5. Inwencja twórcza nieco przerasta fabułę. Brakuje wielu przecinków, a opisy nie zawsze są trafne - czasami wychodzą ciekawe nieporozumienia. Ograniczyłabym również ilość przymiotników. Ale ogólny pomysł całkiem ciekawy ;-)

    OdpowiedzUsuń